Szukaj

Dla zafasolkowanych :) czyli drugi etap wtajemniczenia :)

Komentarze do: Jak zajść w ciążę
Odpowiedz w wątku
Ayah28
Ayah28 28-06-2009 13:19

witam :) no Akszeinga udało nam się ;)

dziewczynki... zakładałam to forum 9 miesięcy temu! Teraz jestem mamą wspaniałej córeczki. Tak się cieszę...

Od czasu do czasu zajrzę, ale teraz idę do pokoju:

http://www.biomedical.pl/komentarze/mama-byc--6400.html

i tam zostaję... i czekam na Was MAMY nowonarodzonych dzieciątek. A wszystkim zaciążonym powodzenia i łatwego rozwiązania.
POZDRAWIAM I CZEKAM (Y) NA WAS.

MoniaB
MoniaB 28-06-2009 15:28

Witaj Paulina:)))

W koncu kolejna mlodsza mama, nie bede sama, bo pozostale kolezanki to juz na rozwiązanie czekają:)))

U mnie we wtorek zaczyna się 9 tydzień:))I ja nie mam wiekszych dolegliwosci procz ciągłego biegania siusiu,spania 24h/dobę, no i ten potworny ból piersi...Czasem tez troche mdli ale jak cos zjem to zaraz przechodzi:))A najgosze jest to ze mam straszne zachcianki, a jedna z nich jest to ze nic innego od tygodnia nie jem jak tylko ogorkowa,haha:)))

Jak bylam z mężem nad morzem to panie w knajpie gdzie jedlismy, jak mnie widziały to od razu zamówienie na ogórkową składały:))haha

Anuleczko, co u Ciebie????Kiedy Twój dzieciaczek na świat sie wybiera???

Gratuluje wszystkim swiezo upieczonym mamusiom:))))

Buziaczki:**

anuleczka
anuleczka 28-06-2009 19:58

Ayah-- no więc oficjalnie GRATULUJĘ pięknej i wyczekanej córuni--prześliczna i taka delikatniutka :)

Zazdroszczę Wam dziewczyny,że macie już swoje pociechy przy sobie, że są zdrowe i szczęśliwe przy waszych cycuniach :). No i porody też macie za sobą.

Ja wczoraj byłam na weselu, starałam się wyszaleć i wybawić i chyba mi się udało bo dzisiaj padnięta jestem jakbym maraton przebiegła. Jutro otwierają "moją" porodówke i zaczynam ostre wywoływanie porodu :)--ale jak to zrobic?? !!! seks odpada, bo mężuś ma opory,że niby dzidziusiowi nie chce przeszkadzać,że za duży brzuszek itd.--nie będę więc go zmuszać,a szkoda ;). Pozostają mi spacery, porządki i wysiłek fizyczny. Dziewczyny do terminu pozostało mi 10dni ale ja już chcę rodzić!!!!!!!!!!

-akszeinga--Tobie również bardzo GRATULUJĘ!!! i dziękuję za wsparcie ;)

-paulina119- witam wśród mamusiek, są tutaj również świeżo upieczony zaciążone mamusie tylko coś ostatnio mało się odzywają...

-witaj Monia---widzę ,że urlop się udał tylko pogoda pewnie Wam nie dopisała co nie? U nas wszystko dobrze, czekam i czekam i mam nadzieję że na dniach urodzę. Ginka stwierdziła po badaniu w piatek,że nie dotrzymam do porodu,że szyjka miękka, więc mam nadzieję,że ma rację i że niedługo synusia będę tulić w ramionach. A co do ogórkowej--jedz ile wlezie-puki możesz, bo po porodzie to nie wszystko będziesz mogła zjeść,więc korzystaj :))

pozdrawiam i piszcie dziewczyny, piszcie co tam u was!!!!!

marti84
marti84 28-06-2009 22:44

hej dziewczynki
Ja tez sie melduje,gratuluje Ayah i Akeszinga waszych kochanych coreczek.
U nas dzis mija tydzien od narodzin synka Kubusia,czujemy sie dobrze ,malutki wlasnie spi sobie w lozeczku a ja mam troszke czasu aby cos napisac.
Anuleczka moj porod wygladal tak;
Porod mielismy wywolywany w niedziele 21 pojechalam rano do szpitala,maly byl juz prawie 2 tyg po terminie,dali mi tabletke o 12. na wywolanie skurczy i kazali chodzic po schodach,zeszlam caly szpital 12 pieter w dol i w gore! nie wiem jak to zrobilam !Potem siedzialam na pilce bo mialam male skurcze okolo 2 podlaczyli mi monitor ktg i okazalo sie ze malemu skacze serduszko(tempo) raz 80 pozniej 140,180 etc,i tak siedzialam pod tym monitorem do 16.00,pozniej jak mnie odlaczyli to weszlam do wanny i dostalam paracetamol,to mi skurcze puscily i to bylo bardzo relaksujace:)
O 17.00 zbadali seduszko synka na ktg i znowu zaczelo tempo skakac wiec wzieli mnie na porodowke aby lekarz mnie zbadal,tam przebili mi wody i okazalo sie ze mialam 5 cm rozwarcia,wtedy przyjechal moj maz ,jeszcze okazalo sie ze polozna probowala pobrac krew z malego glowki,wsadzila mi taki przyrzad,nie bylo to za przyjemne,w koncu o 18,zadecydowali o cc bo synek sie jescze odwrocil pleckami,a same cc wspominam pozytywnie ze znieczuleniem o 18.49 zobaczylismy synka,pozniej na sali go nakarmilam:) i w szpitalu bylam do wtorku.
Bol nie byl najgorszy da sie zniesc ,jak masz kogos przy sobie,co cie potrzyma za reke!Ja boli partych nie mialam wiec nie moge sie wypowiedziec,po cc blizna mnie troche ciagnie i nie moglaam wstawac 1 noc ale teraz jest super ,spadl mi brzuch stracilam 14 kilo juz po porodzie wiec do przodu,
zycze ci anuleczka powodzenia ,a ja przenosze sie na forum mama byc

anuleczka
anuleczka 28-06-2009 23:29

-marti84-dzęki za szczegółową relację,czytałam z zapartym tchem. wiesz? jakoś bólu się nie boję (na razie) i wiem ,ze co by się nie działo będzie dobrze, bo "cel" i finał męki wart jest wysiłku. Mam tylko nadzieję,że pójdzie mi równie dobrze jak Wam i że synuś urodzi się zdrowy-bo to teraz zaprząta moją głowę najbardziej. Więc do zobaczenia na forum o poziomie wyższym,czyli mamą być....dużo zdrówka dla ciebie i dzieciątka...pa

MoniaB
MoniaB 29-06-2009 09:18

Anuleczko- urlop sie udal i to bardzo, pogodę mieliśy wspaniałą, przez cały pobyt słoneczko świeciło, no ale ja sie duzo nie opaliłam, bo nie chciałam za duzo na sloncu przebywać, ale byly spacery, wycieczki, zwiedzanie Łeby i Helu:))))Bylo super....

Ja do ginki ide kolo 17 lipca jesli wszystko bedzie ok a w srode wracam do pracy.....A jak pani ginekolog od strony L4 jest????

Oj juz niedlugo maluszka bedziesz tulic do siebie, zobaczysz:)))To Brochów juz jest czynny???To jak urodzisz, to czekam na relacje z porodu i o tym szpitalu:)))

A u Was co tam dziewczynki????Ja dzis musze zmusic sie upiec jakis placek bo mój mężuś ma dzis imieninki:****


Pozdrawiam Was serdecznie i zyczę miłego dzionka:)))

anuleczka
anuleczka 29-06-2009 11:00

-monia- ja rodzić chciałabym na Kamieńskiego, bo porodówka super, sale do por. rodzinnych (bezpłatne), no i mam tam wynajętą położną. A w zanadrzu ( razie braku miejsc na Kamieńskiego) mam Trzebnicę. Nie chcę rodzić na Brochowie, zresztą teraz właśnie Brochów zamykają.
A co do L4 to nie ma z tym problemu. Jeśli zamierzasz już teraz iść na zwolnienie to jej powiedz, na pewno ci je wypisze.

A ja nad ranem miałam 2 porządne skurcze i już miałam nadzieję,że się coś zaczyna ale jednak nie :/...więc czekam nadal.....

Monia_1980
Monia_1980 29-06-2009 11:13

A ja wciąż czekam na wynik amniopunkcji... To czekanie dobija...


Dziś zaczął sie już 17 tydzień a ja jestem 1 kilogram cięższa;)

Pozdrawiam!!

MoniaB
MoniaB 29-06-2009 11:34

-Anuleczka- a no tak, zapomnialam ze to o Kamienskiego chodzi:)))To mam nadzieje ze i polozną bedziesz mi mogla polecic:)))A jesli chodzi o zwolnienie to ja na razie chce troche popracowac, choc zobaczymy jak to bedzie.....

Dzis jade do lekarza, musze sie skonsultowac bo moj endokrynolog dwa miesiace na urlopie jest a ja za 4 tygodnie mam lek odstawic i nie wiem co robic, sama sobie nie moge, Choc moja ginekolog walczy ze mna zebym juz odstawila, ze sie jej to nie podoba:(((No ale sprawdzila ten lek i mowi ze nie powinien miec wplywu zlego na dzidziusia. Ja wiem ze moj lekarz stosuje taka praktyke u wielu ciezarnych przez to ze z doswiadczenia wie iz za szybkie odstawienie leku grozi poronieniem.....

Ale wiem ze wszytsko bedzie dobrze, tylko skonsultowac sie musze jak mam go odstawic skoro mojego lekarza nie ma.

Dobra, zmykam robic drozdzowe z rabarbarem bo mi juz tak ciasto wyroslo ze hej:))

Buziaczki:))

Zuzia44
Zuzia44 29-06-2009 13:27

Cześć dziewczyny.
Podczytuję Was czasami i zawsze mocno trzymam kciuki za kolejne szczęśliwe rozwiązania.
Gratuluję wszystkim z całego serca !!!
Wiem, że każde dziecko tutaj poczęte i urodzone - jest wyczekanym, wymarzonym i wyśnionym. Ja sama jestem teraz w 31 tygodniu ciąży. Udało mi się po półrocznych staraniach. Bardzo duże znaczenie zwłaszcza dla mojej psychiki miało moje uczestnictwo w forum dla starających się - miesiące X-XII. Może niektóre z Was mnie pamiętają. Udało się i teraz jestem na ostatniej prostej. Będzie to nasze drugie dziecko. Starsze - syn skończył 4 lata.
W związku z wpisywanymi przez Was relacjami z porodów postanowiłam też coś dodać. Choć minęły 4 lata to czuję jakby to było wczoraj. Ostrzegam historia nie będzie miła, łatwa i przyjemna. Ale zakończona Happy Endem !
Termin porodu miałam na 28.04.2005. Całą ciążę znosiłam super, pracowałam do 38 tygodnia. Chodziłam do państwowego lekarza (NFZ). Na ostatniej wizycie byłam końcem kwietnia. 01 i 03 maj to święta więc jeśli nic nie ruszy to miałam się stawić do szpitala 04.05. Pomimo moich wszelkich prób ( Anuleczko - czerwone wino, gorąca kąpiel, sex a nawet olej rycynowy) dzidzia nie chciała wychodzić na świat. Więc 04.05.05 stawiłam się grzecznie na izbie przyjęć. Tam oczywiście kolejka bez końca. Wtedy też po raz pierwszy skorzystałam z mojego wielkiego brzucha. Mijałam ludzi i przechodziłam między nimi informując, że poród się zaczął i bardzo mnie boli. Wszyscy ustępowali ;-).
Przy okienku zostałam zapisana na oddział. Na oddziale ważenie, golenie, badanie ginekol., musiałam tez podpisać oświadczenie, że w razie konieczności ( zagrożenia życia ) zgadzam się na wykonanie operacji cesarskiego cięcia. Zrobili mi jeszcze USG. Potem dostałam swoje wyrko i to byłyby wszystkie atrakcje tego dnia. U nas w szpitalu na bloku porodowym jest sala na 6 osób dla kobiet oczekujących na poród. Zarąbiście ! Całe noce szum, chodzenie, krzyki dziewczyn, płacz noworodków. Gdy się czeka, gdy człowiek się boi to takie odgłosy bardzo drażnią. Dodatkowo oczywiście zawsze na Sali znajdzie się ktoś, kto słodko sobie chrapie. Więc i znalazła się - moja sąsiadka z łóżka obok.
Z opieki medycznej to było 2 x dziennie KTG i 2 x dziennie zastrzyk na wywołanie. W nocy nie umiałam spać więc chodziłam i krążyłam po korytarzach. Porodówka jest na 9 tym piętrze. Miałam nadzieję, że ruch coś pomoże więc chodziłam całe noce po schodach na dół i do góry. Później do góry windą a na dół na nogach. Z nadzieja. Że dziecko naciskając na szyjkę spowoduje że wreszcie urodzę. Ale nie. 04.05, 05.05, 06.05, 07.05 - każdy dzień taki sam, 4 dni czekania, nieprzespane noce i płacze za ścianą. Nawet czasem czułam zazdrość jak niektóre dziewczyny przychodziły z bólami i z marszu rodziły. Jedyny postęp u mnie - to odszedł mi czop śluzowy - na 2 dni przed porodem. Taka zabarwiona krwią galareta.
07.05.05 poszłam z mężem na spacer po parku wokół szpitala. Wieczorem czułam się jakaś cała roztrzęsiona, rozdygotana. Zasnęłam, ok. 23.40 poszłam do WC. Wracając w połowie sali poczułam, że coś ciepłego ze mnie wypływa. Wróciłam do WC, podłożyłam wkładkę i poleciało tego dużo więcej. To były wody płodowe. Bardzo zdziwiła mnie ich temperatura. Bo one maja nasza wewnętrzną Tempkę i wydaja się na zewnątrz bardzo ciepłe. Poszłam do pielęgniarki- z trudem ją odszukałam. Akurat nie było żadnego porodu więc drzemała na tapczanie. Nie była zbyt szczęśliwa gdy ją obudziłam. Usłyszałam dobre rady typu: że w nocy źle się rodzi, że jestem niewyspana i nie będę miała siły urodzić. Dała mi zastrzyk - sama nie wiem czy na przyspieszenie czy na spowolnienie akcji. Kazała wrócić do łóżka. Tak zrobiłam. Choć spać i tak już nie mogłam. Rano na obchodzie ordynator powiedział, że spróbujemy dziś urodzić. ( haha -spróbujemy jak ja byłam od 24 tej bez wód). Chodziliśmy z mężem do szkoły rodzenia i tam dostałam rady żeby przed porodem zjeść coś wysoko kalorycznego. Polecali miód i snikersy. Dobrze mi to zrobiło. Nie czułam się najedzona, ociężała a miałam dużo siły. Zrobili mi lewatywę. To był mój pierwszy raz. Musiałam się położyć na boku, nie było to bolesne ale efekty - choć WC było 5 kroków stamtąd to myślałam, że nie dobiegnę. Kazali mi zabrać potrzebne rzeczy na salę porodową a pozostałe spakować do torby. Wzięłam: telefon kom.( przydatny) , wodę mineralna niegazowaną ( najlepiej ze 2 butle ) , chusteczki higien., ręcznik, szminkę ochronną ( bardzo przydatne bo usta bardzo wysychają przy oddychaniu ustami ) . No i poszłam na salę. Przez te 4 dni pobytu na oddziale zwiedziłam wszystkie sale do porodów. Teraz już wiedziałam, w której przyjdzie na świat moje maleństwo. Była niedziela, napisałam sms do męża, że by przyjechał do mnie bo mi smutno. Nie pisałam, że będziemy rodzic, bo jechałby jak wariat.
Badanie ginekolog. Wykazało rozwarcie chyba na 1 palec - czyli prawie nic. Podłączyli mi kroplówkę z oxytocyną. Na stałe założyli mi wenflon na ręce. Po kroplówce skurcze natychmiast stały się bardzo mocne. Położna poradziła, żebym poszła pod prysznic. Tu bardzo pomocny okazał się mój M. No bo jak miałam iść pod tem prysznic ze stojakiem i kroplówką ? Po wyjściu M mnie wytarł i zauważył, że kroplówka się skończyła i idzie powietrze. Poszedł do położnej. Jeszcze dostaliśmy ochrzan , że mieliśmy tego pilnować. Natychmiast podłączyła następną. Ponowne badanie nie wykazywało żadnych postępów w rozwieraniu się szyjki. Bolało okropnie - i brzuch i bóle krzyżowe ( a jestem dość odporna na ból ) . Położna kazała mi się położyć na łóżku na lewym boku. No i tak leżałami bolało jak cholera. A ona ? Przychodziła do mnie co jakiś czas i robiła masaż szyjki. To nic innego jak ręczne rozwieranie. Palcami rozciągała ja na boki. Usłyszałam też komentarze: "szyjke ma Pani jak rzemień i nie rozwiera się" oraz "skurcze ma Pani do dupy". Leżałam, potrafiłam zasnąć ( sama nie wiem czy zasnąć czy stracic przytomność) między skurczami. Zamykałam oczy i budził mnie kolejny skurcz. Nie liczyłam odstępów bo to był jeden wielki ból. Mój M był przy mnie cały czas. Gdy otwierałam oczy widziałam jego zatroskana twarz. Rozwieranie ręczne to był największy ból z całego porodu. Położna zrobiła po kilku masażach rozwarcie na 4 cm, potem na 6 cm, następnie 8 cm. Zero natury ! Skurcze to był tylko dodatek. To ona robiła rozwarcie. I tak jak naturalnie szyjka powinna się rozchodzić powolutku przez kilka godzin, tak ona w czasie trwających kilka minut masaży robiła po 2 cm rozwarcia. Wreszcie przyniosłam mi krzesło porodowe i kazała wstać. Z 8 cm do pełnej 10 cm poszło już samo. Krzesło jest bardzo pomocne. Robi się dość mocny rozkrok, pupą siada dość nisko. Na krześle przyszły do mnie bóle parte. Są lepsze od tych z I fazy porodu. Taka niepohamowana chęć ciśnięcia, parcia, wypierania. Aż się zdziwiłam, zawołałam, że chcę przeć. Położna przyszła i powiedziała, że mogę. Potem wróciłam na łóżko. Położna została już ze mną a do pokoju weszła lekarka, kilka innych osób wjechało z jakimś wózkiem z narzędziami. Parłam dość długo. W pewnym momencie położna z całej siły łokciem naparła na mój brzuch. Jak powiedział później mój M - widział jak ona przez brzuch dotyka mojego kręgosłupa ! Pewnie było to pomocne ale bardzo bolesne i nieprzyjemne. Miałam nacięcie ( które ciągnie mnie do dziś ). Niestety lekarka nie zrobiła tego na skurczu . Czułam wyraźnie takie ostre cięcie a potem coś ciepłego się polało. No ale usłyszałam magiczne słowa : na tym skurczu urodzimy. Mocno poparłam i wyszło nasze słoneczko - 08.05.2005 o godzinie 16.05 . Nie wiedzieliśmy co będzie. A połozna powiedziała - mamy tu kuleczki !!! Położyli mi dzidzię na piersiach. Ale kazali jeszcze poprzeć. Lekarka coś szarpnęła i wyszło łożysko. Wylądowało ono w wiadrze - ohyda. W normalnym ocynkowanym wiadrze, które na dodatek postawili później na wysokości mej głowy. Usłyszałam, że nie wyszło całe i konieczne jest łyżeczkowanie. Dostałam zastrzyk, wszystko zawirowało. Czułam tylko takie skrobanie. Z szycia to tylko takie szorstkie, tępe przewlekanie nici przez ciało. Na Sali zostałam jeszcze 2 godziny. Maluszek był z nami w łóżeczku. Mój M tak się rozkleił, że nie był w stanie zadzwonić do rodziny. Za to ja po zastrzyku czułam się bdb. Niestety pod wieczór przestał on działać i byłam okropnie słaba. Do łazienki szłam z pielęgniarką. Po podanym zastrzyku nie mogłam karmić piersią małego. A lekarz stwierdził, że jestem za słaba i nie jestem w stanie opiekować się w nocy synem . Zabrali go. W nocy wracając z WC zasłabłam i upadłam. Teraz wiem, że decyzja lekarza była słuszna - mogłam zrobić krzywdę dziecku. O 5 nad ranem byłam już w lepszej formie. Zadzwoniłam do pielęgniarki, że ma mi przynieść dziecko. Ona tłumaczyła, że jest noc i mały śpi. Miałam już jednak tyle siły, żeby się przeciwstawić. Więc o 5 po raz pierwszy mogłam się spokojnie cieszyć maleństwem i przystawić go do piersi. Z dokumentacji wyczytałam, że ogólnie podano mi 5 kroplówek oxytocyny.
Po 6 tygodniach od porodu poszłam na wizytę kontrolna do swojego lekarza. Usiadłam, on nie zajrzał do kartoteki tylko popatrzył na mnie i zapytał - rodziła ? Jakbym pierwszy raz u niego była. Taka opieka, taka masówa, że on nie pamiętał, że 9 miesięcy do niego chodziłam i mi takie pytanie zapodał !
Choć nie należę do cichych myszek to ból normalnie odebrał mi przy porodzie odwagę żeby domagać się lepszej opieki. Dziś wiem, że ruch to podstawa przy porodzie a nie leżenie plackiem. Teraz chodzę prywatnie do lekarza, który pracuje w szpitalu i obiecał mi już, że będzie przy mnie. Bardzo się boję kolejnego porodu bo wciąż wracają wspomnienia. Ale tak jak każda ciąża jest inna tak też poród ( mam nadzieję).
Przepraszam za tak długi wpis. Nie chciałam żadnej z Was wystraszyć. Szczególnie opisałam to dla pożeracza opowieści - Anuleczki ;-) .
Trzymam kciuki za Was kochane. Powodzenia !!!

anuleczka
anuleczka 29-06-2009 14:22

-zuzia44-- no to mi zapodałaś niezłą opowieść ;) i to na dodatek z życia wziętą, aż mnie zamurowało. Super to opisałaś, dziękuję bardzo, tym bardziej ,że skierowana szczególnie do mnie ;) Rzeczywiście poród miałaś nie łatwy, ale na szczęście zakończony sukcesem, szczęściem i radością. I nie martw się następnym porodem, bo jak sama napisałaś co poród to inny. Ja osobiście życzę Ci łatwego, szybkiego finiszu. I tez postaram się opisać tak fajnie "historyjkę" z porodówki.
A co do gina--szok!!!!!! szkoda gadać!!!
Serdecznie pozdrawiam

AGATHA
AGATHA 29-06-2009 19:55

Zuzia44 - bardzo ciekawa i szczegolowa opowiesc, mam nadzieje ze drugi porod bedzie szybszy i mniej bolesny, tego Ci zycze.

AGATHA
AGATHA 29-06-2009 20:00

A jesli chodzi o mnie to pod koniec zeszlego tygodnia poczulam pierwsze ruchy, poczatkowo nie bylam pewna czy czasem nie jestem zbyt przewrazliwiona i zle odczytuje te sygnaly ale wczorajszy dzien potwierdzil moje przypuszczenia i jestem tak zachwycona i szczesliwa ze nie wyobrazam sobie co bedzie sie dzialo po porodzie gdy ujrze moj skarbek.

Monia_1980
Monia_1980 29-06-2009 21:15

Agatha-to super że już czujesz dzidzię, Ja póki co czuję takie dziwne bełkotanie w brzuchu ale to jest zbyt słabe jak na moje oczekiwania;)

Zuzia-fajna opowieść. Chociaż nie chciałaś to pewnie i tak postraszyłaś tu niejedną kobitkę, która juz jest na finiszu.
Twoja opowieść tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że chcę zapłacić i mieć ccesarkę ze znieczuleniem miejscowym-tzn. chciałabym być całkowicie przytomna od pasa w górę. Ostatnio znajoma urodziła dziecko i też wspomina, że był ból (służba zdrowia oszczędza na znieczuleniach krocza), a jak już urodziła to myślała że już najgorsze za nią-ale dopero zaczęlo się "zszywanie"-myslała że wgryzie się w prześcieradło, czuła za każdym razem jak igła z nitką przeciąga się po jej kroczu...
Pozdrawiam

karola232323
karola232323 30-06-2009 00:11

hej dziewczyny!!!
fajna opowiesc:) kurcze czytalam z zaartym tchem :)
u mnie wszystko dobrze. w czwartek zaczynam 35tc -coraz blizej hehe. Narazie sie nie boje ale moze to sie zmieni jak sie zacznie :)
Ja pierwsze ruchy zanotowalam w 17tc choc to moja pierwsza dzidzia bedzie:) Synus!!!

AGATHA
AGATHA 30-06-2009 00:46

Karola wlasnie ja tez w 17t.c. poczulam pierwsze ruchy i nie dowierzalam ze tak wczesnie, liczylam na 20t.c, ale ponoc szczuple dziewczyny odczuwaja szybciej.

Monia1980- ruchy ktore czuje tez nie sa zbyt silne ale sprawiaja mi ogromna radosc ze wreszcie poczulam to kielkujace, nowe zycie.

dziubek22
dziubek22 30-06-2009 13:08

ayah, akszeinga> moje serdeczne gratulacje:-) a mialysmy podobne terminy:-) a moj synus 26 maja skonczyl juz miesiaczek:-) rosnie jak na drozdzach:-)

ayah> sliczna masz corunie:-)

zuzia> ale opis porodu, nie zazdroszcze i zycze tego co teraz bedzie lekkiego:-) pozdrawiam i przechodze na forum dla mamusiek:-)

Zuzia44
Zuzia44 30-06-2009 14:47

Cześć słonka.
Naprawdę nie chciałam Was wystraszyć. Ten opis i przebieg mojego porodu jest wielkim symbolem mojej głupoty. Poddałam się całkowicie, wykonywałam polecenia położnej ( która chyba minęła się z powołaniem ) . Ból i strach sparaliżował mnie. A należy się dopominać o ludzkie traktowanie. Bądźcie aktywne i nie bójcie się wymagać od personelu tego co Wam potrzebne i co ulży w bólach porodowych. Przecież wiem, że w prywatnych klinikach czy też w lepszych szpitalach nieprawidłowa czynność skurczowa macicy i brak rozwarcia są wskazaniami do przeprowadzenia cięcia. Nie dam się tak drugi raz męczyć - to pewne. Choć po cesarce też nie jest łatwo.
Mam nadzieję, że Wszystkie z forum urodzimy " z marszu". Najlepiej ze 2-3 dni przed terminem :-).
Mój termin to 03.09.2009 więc jeszcze 2 miesiące. Dzidzia szaleje w brzuchu. Ostatnio kilka razy poczułam takie dziwne stwardnienie brzucha. Myślałam, że to malenstwo tak się wypięło ale wyczytałam, że to mogą być już skurcze przepowiadające. Staram się oszczędzać. Dziś np. mój 4-latek był u babci "na nockę " i pojadę po niego po południu. W związku z czym mamusia wstała dziś z łóżka o godz. 10.30 hahaha. Zawsze do pracy wstaję o 5.40 a dziś takie szaleństwo. Trzeba zrobić zapas snu bo we wrześniu się to przyda.

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie.

anuleczka
anuleczka 30-06-2009 16:27

-zuzia- mnie nie przestraszyłaś!!! czytałam i słyszałam gorsze opowieści ;). Co do personelu podczas porodu, to ja wynajmuję położną, która mam nadzieję zapewni mi ten komfort i pomoc. Moja porodówka ma dobrą opinię, można rodzic godnie bez opłaconej położnej, ale ja jednak zdecydowałam się na tą opcję, gdyż to pierwszy poród i nie wiem jak to będzie, a taki komfort chociazby psychiczny dużo mi z pewnością pomoże. Gorzej jest z opieką po porodzie--ale to juz inna historia, z którą mam nadzieję sobie poradzę dzięki m.in. szkole rodzenia a konkretnie teorii z niej wyniesionej. Ale wiadomo teoria teorią a praktyka praktyką!!!! Ale jestem pewna ,że będzie dobrze--musi!!!!!

klaudia28
klaudia28 30-06-2009 19:50

Hej dziewczyny. Ja mam pytanko czy każda z was robiła badanie Toxoplazmoza? czy jest to niekonieczne kiedy nie mam żadych zwierząt w domu ani na codzień kontaktu ze zwierzętami znajomych czy rodziny.Dodam że u mijego lekarza chcą za to jedno badanie 40 euro a nie chodze prywatnie tylko z kasy poza tym za badanie w którym mozna stwierdzic czy dziecko nie ma jakiejs genetycznej choroby lub zespołu Downa chcą 150 euro.zastanawiam sie czy musze te badania wszystkie robic czy to konieczne kiedy kazda wizyta kontrolna wypada dobrze.dostałam kartke z wypisanymi badaniami na ktore chyba mnie chca "naciągnąć na kase" bo jest tam kikla badan wypisanych i jak podsumowałam wszystkie ceny tych badań to wyszło 800 euro az mnie głowa rozbolała, to jest około 3200 zł ,za to moge kupic juz wiele wiele rzeczy dla dziecka wózek,łózeczko i tak dalej........czy wy dziewczyny zrobiłybyscie te badania na moim miejscu?????? prosze szczerze odpisac.
Jestem w 11 tygodniu ciąży dodam po 2 latach starania.
Pozdrawiam

Odpowiedz w wątku