Szukaj

Banki krwi pępowinowej żerują na strachu rodziców

Podziel się
Komentarze0

Banki krwi pępowinowej - rzekome narzędzie walki z białaczką i jeden z największych biznesów okołoporodowych, okazują się zwykłym sposobem na wyciągnięcie pieniędzy od rodziców - czytamy na łamach "Dziennika". Zachęcani do zapłacenia paru tysięcy złotych w zamian za wieloletnie przechowywanie krwi nie są informowani o jednym: prawdopodobieństwo jej użycia w jakiejkolwiek operacji wynosi najwyżej 1:10.000. „To zostawianie pieniędzy za nic” - mówią rozmówcy „Dziennika”.



"Krew pępowinowa jest nieocenionym skarbem, który w przyszłości może uratować życie waszemu dziecku lub jego rodzeństwu", "Zapewnij Dziecku przyszłość!" - oto fragmenty ulotek, które znaleźć można we wszystkich polskich porodówkach. W ten sposób komercyjne banki krwi pępowinowej przekonują rodziców, że korzystając z ich usług, w przyszłości będą mogli wyleczyć dziecko z ciężkiej choroby, a nawet uratować mu życie.

Podając się za młode, oczekujące dziecka małżeństwo, "Dziennik" zgłasza się się do jednej z ośmiu komercyjnych placówek w Polsce: Banku Komórek Macierzystych S.A. w Warszawie. Na dziś ma 10 tysięcy klientów.

- Po co mielibyśmy zachowywać własną krew pępowinową dziecka?

- Ogólne zastosowanie to są wszelkiego rodzaju białaczki, nowotwory w przyszłości u dziecka. I to nie tylko u dziecka. Jeśli jest zgodność, mogą być też dla rodzeństwa i rodziców - mówi Ilona Bielecka z działu obsługi klienta.

- Czy krew pomoże dziecku, gdyby zachorowało?


- Dokładnie tak. Jeżeli np. po chemioterapii organizm jest osłabiony, przeszczepienie komórek macierzystych pozwala odbudować układ odpornościowy - wyjaśnia Bielecka.


Argumentacja działa na wyobraźnię. Żeby skorzystać z usług banku, musimy najpierw wpłacić 600 zł. Kolejna opłata - za pobranie krwi pępowinowej - to 1790 zł. Za jej przechowywanie płaci się 430 zł rocznie. Można też wykupić abonament. Za przechowywanie krwi przez 18 lat zapłacimy 4 tysiące złotych. Akcji na rzecz krwi pępowinowej, która pojawiła się w Polsce przed kilkoma laty, towarzyszyła niebywała reklama. Rozgłosiły ją kolorowe pisma kobiece, reklamowały znane kobiety, m.in. Renata Dancewicz, Martyna Wojciechowska czy Patrycja Markowska.

Tyle reklama. A co na to nauka? Trudno spotkać lekarza hematologa, który broniłby zasadności składowania krwi pępowinowej. "To zwykła maszynka do zarabiania pieniędzy" - mówi "Dziennikowi" konsultant krajowy w dziedzinie hematologii prof. Wiesław Jędrzejczak. Podkreśla, że naukowych badań uzasadniających celowość przechowywania własnej krwi pępowinowej nie ma.

O samym prawdopodobieństwie zastosowania krwi naukowcy mówią: znikome. "W najlepszym przypadku 1 na 10 tysięcy. Ale są też szacunki 1 do 100 tysięcy" - twierdzi krajowy konsultant. W Polsce taki przeszczep wykonano dotychczas tylko kilka razy i nie ma dowodów, że to akurat on uratował życie. Prof. Zbigniew Pojda z Centrum Onkologii w Warszawie rozmowę o przechowywaniu krwi pępowinowej w prywatnych bankach komentuje krótko: "Jest za mało danych naukowych, żeby w ogóle rozmawiać o tej sprawie".

Dr hab. Tomasz Niemiec, wiceszef Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, który wspiera Polski Bank Komórek Macierzystych S.A, nie chciał przedstawić swojego stanowiska. "Ja mam bardzo pozytywną opinię na ten temat. Ale nie będę na ten temat rozmawiać. Swoim pacjentkom pozostawiam wolny wybór" - ucina rozmowę.("Dziennik")

Komentarze do: Banki krwi pępowinowej żerują na strachu rodziców

Ta treść nie została jeszcze skomentowana.

Dodaj pierwszy komentarz