Szukaj

Poznaj "Mamo, rosnę!" i wygraj wycieczkę do Paryża!

Podziel się
Komentarze0

Witajcie! Mam na imię Monika, mam 28 lat. Jestem mamą dwójki dzieci: dwuipółletniej Ani i rocznego Kubusia. Łączę obowiązki matki z pracą zawodową, od pewnego czasu – z powodzeniem. A wszystko dzięki Mamo, rosnę! i firmie Candia. Przełomem okazała się wygrana w ich konkursie wycieczka do Paryża. Odkąd poznałam francuskie mamy i ich sposób na macierzyństwo, jest mi łatwiej.



Ale zacznijmy od początku.

Pochodzę z niewielkiego miasta na Mazurach, do Warszawy przyjechałam na studia i tu poznałam Jacka, mojego męża. Pierwsze lata w wielkim mieście nie były łatwe: waletowanie w akademiku, wynajmowanie pokoju. Na ostatnim roku już pracowałam. Potem decyzja o ślubie, kredyt i pierwsze własne mieszkanie.

Jacek z kolegą nie bez trudu pchają do przodu własny biznes. Ja też się nie oszczędzam. Dwa lata temu dostałam awans: stanowisko lidera grupy projektowej. Wyższe stanowisko - wyższe wymagania. Jednocześnie okazało się, że będę mamą! Cieszyliśmy się oboje, Jacek obiecywał, że będzie mnie wspierał, bo w Warszawie nie mogłam liczyć na pomoc rodziny.

Ciążę znosiłam bardzo dobrze. Wydawało mi się, mogę góry przenosić: zarząd firmy przyznał mi tytuł pracownika roku. Zakładałam, że po rozwiązaniu raz-dwa wrócę do pracy, bo jakże mogłabym bez niej wytrzymać...

Urodziła się Ania. Byliśmy doskonale przygotowani: dziecinny pokoik urządzony, kupiony wózek, wszystko na swoim miejscu. Jacek był w domu przez kilka dni, potem przyjechała na trochę moja mama, sporo mi pomogła na początku, ale też musiała wrócić do pracy. I wtedy się zaczęło… Wpadłam w dołek. Całymi dniami byłam w domu sama z małym, płaczącym ciągle dzieckiem, chociaż starałam się odgadywać w mig jej potrzeby. Byłam chronicznie niewyspana, zmęczona i płakałam z byle powodu. Dopadł mnie „baby blues”… Po dwóch miesiącach okrzepłam emocjonalnie. Karmiłam piersią, a Ania rosła zdrowo. Czułam, że teraz będzie już tylko lepiej.

Urlop macierzyński dobiegł końca i postanowiliśmy z Jackiem, że wracam do pracy. Dopiero wtedy się zaczęło! Szukanie opiekunki dla tak małego dziecka to wielkie wyzwanie, ale udało się. Przyjęliśmy Agnieszkę, młodą dziewczynę, która nie dostała się na studia pielęgniarskie. Wszystko z nią ustaliłam, a na lodówce zostawiałam karteczki z bieżącymi informacjami. Rano karmiłam dziecko i wychodziłam do pracy. W południe w toalecie odciągałam pokarm i chowałam do lodówki, gdzie pracownicy trzymają puszki z colą i niedojedzoną pizzę.

Wiadomo, że kodeks pracy szczególnie chroni karmiące matki, a w korporacjach prawa pracy są w zasadzie przestrzegane. Miałam więc prawo pracować krócej - wychodziłam z biura o 16.00 i biegłam zwolnić Agnieszkę. Ale prawo prawem, a życie - życiem. Czułam, że szef przygląda mi się czujnie, sprawdza każdy szczegół raportu. Stres i nerwowy tryb życia pozbawiły mnie pokarmu. Pomyślałam: „No trudno, nie mnie jednej się to zdarzyło”. Kupiłam najlepsze, reklamowane mleko w proszku, dobrą wodę źródlaną. Zapisałam opiekunce najważniejsze "przykazania": 1. przede wszystkim czystość, 2. zachowanie proporcji: tyle wody, tyle proszku. Uff!… Mogłam spokojnie pracować.


Nagle telefon do pracy:

- Pani Moniko! - Agnieszka prawie płacze w słuchawkę - Ona pluje i krztusi się, nie chce pić tego mleka! Co ja mam zrobić?
Wsiadam w auto, łamię przepisy, w 20 minut jestem w domu. Ryk Ani słychać aż na klatce schodowej. Agnieszka trzęsie się zalana łzami, kuchnia cała w mleku. O co chodzi? Przecież Ania zawsze piła to mleko. Sprawdzam: gorączki nie ma, ale brzuszek wzdęty. Patrzę jeszcze na butelkę z wodą. O Boże! Lekko gazowana i… wysokozmineralizowana.

- Kto tę wodę kupił?

- Pan Jacek.

Cóż… był przekonany, że kupuje najlepszą! Skończyło się na kłótni z Jackiem. Po opadnięciu emocji dotarło do nas, jak bardzo się oddaliliśmy. Zaczęliśmy spokojnie rozmawiać. Potem kolacja, dobre wino… Po kilku tygodniach okazało się - kto by pomyślał! - że znowu jestem w ciąży. Ania miała 18 miesięcy. Było ciężko…

Oszczędzę wam szczegółów. Jeszcze ktoś powie, że zniechęcam do powiększania rodziny, podczas gdy społeczeństwo się starzeje, a statystyczna Polka już i tak rodzi najmniej dzieci w Europie.


Teraz Kubuś - nasz synek ma już rok, a ja, choć wróciłam do pracy, jestem spokojna, bo wiem, że ominie mnie powtórka z horroru mlecznego. Dlaczego? Było to tak… Ze 3 miesiące temu z ciekawości wpadliśmy na targi „dziecinne”. Zaczepiła nas konsultantka z Candii. Trzymając w rękach dwie butelki, zaczęła o nich opowiadać. Okazało się, że jest to modyfikowane mleko PŁYNNE w dwóch wersjach: dla niemowląt od pół roku i dla dzieci powyżej 12 miesięcy. Mleko nazywa się sympatycznie: Mamo, rosnę! Podobno Francuzki karmią swoje dzieci wyłącznie płynnym mlekiem modyfikowanym, a mleko w proszku dawno odeszło tam do lamusa. Po powrocie do domu weszłam na stronę www.mamorosne.pl, poczytałam dokładnie o tym nowym mleku, obejrzałam filmy z życia francuskich mam i wzięłam udział w konkursie. Główną nagrodą była wycieczka do Paryża. Fajnie! Nigdy nie byłam w Paryżu.

Kupiliśmy Mamo, rosnę! Smaczne, troszeczkę waniliowe, poręcznie zapakowane i – co najważniejsze – gotowe do picia! Gdy dziecko jest głodne, dostaje mleko natychmiast. Żadnego gotowania, odmierzania i mieszania! Na spacer, na wyjazd nie ma nic lepszego niż, wygodne, zakręcane, półlitrowe butelki. Byliśmy już z naszymi maluchami na imprezie integracyjnej i pikniku grillowym, odwiedziliśmy rodziców. Zabieramy dzieciaki na basen z ciepłą wodą - a że głodnieją szybko, więc "odbezpieczamy butelki". I po kłopocie – dzieci nakarmione i zadowolone!

Mamo, rosnę! ma idealny skład, posiada pozytywną opinię specjalistów z Centrum Zdrowia Dziecka, a dostępne jest w większości supermarketów. Czego chcieć więcej? Niebawem okazało się, że wygrałam wycieczkę do Paryża dla całej naszej rodziny! Pełnia szczęścia!

Powiem szczerze - czuję, że wreszcie odzyskałam kontrolę nad życiem. Jestem uskrzydlona!
Ty też dołącz do Uskrzydlonych i weź udział w konkursie – Paryż czeka! www.mamorosne.pl
Monika
__
_____________
Mamo, rosnę! jest pełnowartościowym, płynnym mlekiem modyfikowanym przeznaczonym dla niemowląt  od 6 do 12 miesięcy (Mamo, rosnę! 2) i dzieci w wieku od roku do 3 lat (Mamo, rosnę! 3). Zawiera wszystkie niezbędne składniki, witaminy i minerały, odpowiednio zbilansowane i dostosowane do potrzeb żywieniowych dzieci w tej grupie wiekowej. Posiada pozytywną opinię Centrum Zdrowia Dziecka. Mamo, rosnę! jest mlekiem UHT, wytwarzanym z prawdziwego mleka, nie z proszku. Po otwarciu mleko należy przechowywać w lodówce, nie dłużej niż 48 godzin. Cena porcji mleka Mamo, rosnę! jest niemal taka sama jak cena porcji mieszanki modyfikowanej otrzymanej z proszku.

www.mamorosne.pl
www.uskrzydlone.pl

Komentarze do: Poznaj "Mamo, rosnę!" i wygraj wycieczkę do Paryża!

Ta treść nie została jeszcze skomentowana.

Dodaj pierwszy komentarz