Szukaj

Obecność w sieci niczym stosunek seksualny?

Jeszcze jakiś czas temu film „Matrix” był czymś nie wyobrażalnym. Z jednej strony chodzi o technologię a z drugiej o samą ideę filmu, a mianowicie o byciu zakładnikiem sieci. Dziś ma to swoje doskonałe odzwierciedlenie w Internecie.

Obecność w sieci niczym stosunek seksualny?

Blisko 85% polskich Internautów korzysta z portali społecznościowych, z których dwóch na trzech poszukuje informacji o znajomych w sieci. Najbardziej popularne są te, które zawierają najbardziej aktualne wydarzenia z naszego życia. Inną sprawą jest szukanie pomocy i zrozumienia, wiele osób uważa, że w „necie” łatwiej spotkać kogoś, kto ma podobne problemy, dzięki temu prościej można znaleźć rozwiązanie. Dodatkowo, niektórzy twierdzą, że zwierzanie się w ten sposób, nawet z najbardziej osobistych spraw nie wymaga niczego więcej, jak tylko chwili aktywności i nie zobowiązuje. Dzięki temu nasz mózg odczuwa ulgę.

Wyrzucenie z siebie męczącej tajemnicy, jest jak spowiedź. Przez sam fakt tego, że wyrzucimy z siebie tą informację i podzielimy się nią z kimś sprawia, że uwalniamy naszą psychikę od danego problemu, czujemy się „rozgrzeszeni”.

Dobrze czy źle?


Złym zjawiskiem, który coraz bardziej staje się popularny, jest to, że Facebook czy Google+ coraz częściej zastępuje nam kontakt z drugim człowiekiem, randkę, kontakt seksualny, rozmowę twarzą w twarz, czy dotyk - reasumując realną aktywność. Psychologowie nie są jednak pewni do końca, czy przeciętne korzystanie z portali społecznościowych i Internetu, ma dobry czy zły wpływ.


Bardzo popularnym zjawiskiem jest też stan, gdy dana osoba posiada 400 osób znajomych na Facebooku, z czego połowy nie widziała nawet na oczy. Takim osobom wydaje się często, że nie brakuje im znajomych, jednak relacje jakie tworzą, są powierzchowne i emocjonalnie jałowe. Badania przeprowadzone w takich grupach, wskazują na to, że 60% badanych, uważa iż „znajomi” wyciągają z dołka i pomagają „oderwać się od zmartwień”. Co drugi uważa jednak, że może wydarzyć się to w serwisie społecznościowym.


"Wujek" Google wszystko wie

Wydawać by się mogło, że jednym z największych problemów jest uzależnienie seksualne w sieci. Z tego co się okazuje, nie do końca tak jest. Zdecydowanie gorsza może być ślepa w wiara w znalezione informacje w sieci. Szczególnie porady dotyczące zdrowia. Część osób, które doradzają np.: jak się ubrać czy z czegoś wyleczyć są przekonane, że to co pomogło im, może pomóc i komuś innemu. Ludzie tacy, po części udzielając takich internetowych porad zaspokajają lub zmniejszają potrzebę uznania i bycia potrzebnym. Drugą grupą takich osób są ludzie, którzy w realnym życiu są po prostu nieśmiali bądź mają kompleksy i nie potrafią się przebić. Najbardziej szokującymi poradami w sieci są te, przez które, osoby przestają chodzić do lekarzy. Z analizy, która została przeprowadzona w Polsce wynika, że aż 88% badanych szuka informacji na temat leczenia właśnie w sieci. Służba zdrowia zatem jednogłośnie przegrała z Internetem.

Inna odsłona


Z kolejnych badań jakie przeprowadzono wynika, że osoby które korzystają z sieci, biorą aktywniejszy udział w życiu publicznym, niż te, które nie korzystają. Tak samo tyczy się to znajomych: zazwyczaj Ci na Facebooku, są odzwierciedleniem tych realnych. Taki dostęp do sieci sprawia, że te kontakty są bardziej regularnie utrzymywane. Mimo tego, że sieć jest naprawdę niebezpieczna, to pomaga nawet znaleźć nam nowe kontakty, poznać nowe osoby co wiąże się to możliwością odczucia prawdziwych emocji. Czasem może być to zwykły napis, cytat danej osoby, który przyprawia o uśmiech na twarzy i pobudza wyobraźnię, może być to nawet status na Facebooku, może taki jak ten „A może byśmy tak skomplikowali wszystko i zakochali się w sobie?

Autor:

Damian Nowaczek

Komentarze do: Obecność w sieci niczym stosunek seksualny?

Ta treść nie została jeszcze skomentowana.

Dodaj pierwszy komentarz