Szukaj

Czy nasze zdrowie wytrzymałoby praktyki, które proponują seriale medyczne?

Podziel się
Komentarze0

Ile dni prawdziwy doktor Gregory House wytrzymałby w prawdziwym szpitalu? A Jack Bauer, czy ten z kolei potrafiłby się naprawdę pozbierać w pięć minut po zawale? Seriale telewizyjne typu „Ostry dyżur” i wiele innych, które powstały na fali popularności tej serii medycznej, miały ponoć inspirować się, i inspirują się podobno ciągle, rzeczywistością medyczną.



Wiarygodne operacje, choroby idealnie naśladowane oraz autentyczne krwotoki nie mają nic wspólnego z tym, czym się tutaj zajmiemy. Nam chodzi raczej, między innymi, o swojego rodzaju „gesty medyczne”, najczęściej powtarzane, można powiedzieć, we wszyskich serialach telewizyjnych. Czy te czynności są naprawdę realistyczne? Aby mieć czyste sumienie - i aby się trochę rozerwać - poproszono o wyrażenie opinii na ten temat telewizyjnego specjalistę od spraw kwestii medycznej, pana Michela Cymesa. Michel Cymes jest lekarzem oraz współanimatorem programu medycznego we francuskiej telewizji France 5. Program ten nosi tytuł Magazyn zdrowia (Magazine de la santé). Jaki jest werdykt? Otóż, z odrobiną cierpienia, samozaparcia oraz dając kilka dowodów heroizmu, możemy przeżyć leczenie serwowane przez seriale telewizyjne...

Czy jest możliwe zrobienie tracheotomii przy pomocy dłogopisu? Taki „zabieg” należy już do klasyki tego typu seriali. Tracheotomia dokonywana długopisem jest praktykowana zazwyczaj przez głównego bohatera, który, aby umożliwić ofierze oddychanie, bardzo często ofierze wypadku samochodowego, przedziurawia jej gardło tym, co ma pod ręką. Jakoś tak się składa, że w większości przypadków jest to właśnie długopis. Mogliśmy to zobaczyć na przykład w trzech serialach medycznych: „Ostry dyżur”, „Trauma” oraz „Mercy”. Istnieje także inny wariant tego zabiegu: z żebrami i słomką.

Zdaniem eksperta Michela Cymesa, jest to możliwe i jak najbardziej wykonalne. Zresztą, czasami nawet to się zdarza. Co prawda, bardzo rzadko, ale zdarza - w rzeczywistości, w ekstremalnie naglących przypadkach oraz z powodu braku odpowiednich narzędzi. Jednakze, jedynie prawdziwy zawodowiec, który jest przyzywczajony do wykonywania tego typu zabiegu na bloku operacyjnym, może odtworzyć ten sam gest na ulicy. Co więcej, nawet taki profesjonalista musi najpierw, zanim przystąpi do właściwej tracheotomii, przedziurawić gardło chorego nożem. Trzeba przeciąć skórę, mięśnie oraz tkankę chrzęstną, gdyż żaden długopis nie jest na tyle ostry ani twardy, aby to zrobić. Z całą pewnością nie należy tego próbować, jeśli nie jesteśmy lekarzami. Dlaczego? Nieprofesjonalista ryzykuje tym, iż długopis wbije za głęboko, uszkodzi tarczycę oraz przetnie tętnicę.

Czy możemy podnieść się tuż po zawale serca i natychmiast uciec? Jedna z „przygód” najbardziej charakterystycznych dla Jacka Bauera, w całej jego burzliwej karierze. Bohater serialu 24 godziny, torturowany przez podłych terrorystów, przechodzi zawał serca. Jego serce nie wytrzymuje. Staje... a później cudownie znów zaczyna pracować. Dziesięć minut wystarcza. Jack Bauer zabija swoich strażników, następnie siada za kierownicą. Kończy w dekoracjach, ale to niczego nie zmienia, liczy się, że próbował uciec. No i to, że Jack Bauer jest w stanie pozbierać się po zawale serca w ciągu 10 minut. Taką sytuację możemy obejrzeć także w serialu Dollhouse, gdzie zawał serca jest wywołany co prawda trucizną, ale w dalszym ciągu jest to zawał.


Zdanie eksperta: jest to niemożliwe. Kiedy mamy bowiem zawał serca, do mózgu przestaje dopływać krew. A mózg nie jest w stanie tak szybko się pozbierać i powrócić do swojego normalego funkcjonowania, kiedy był przez jakiś czas pozbawiony krwi i tlenu. Trzeba, żeby powróciło ciśnienie i żeby krew znów zaczęła dopływać do mózgu. Spróbujcie tylko przyjąć pozycję stojącą, jeśli macie na to siły, co jest bardzo wątpliwe - po zawale serca. Natychmiast mdlejecie. Ale, jeśli rozmawiamy o Jacku Bauerze... cóż, człowiek, który nigdy nic nie je i nie chodzi do toalety... to przecież zupełnie co innego...

Czy możemy rzeczywiście szybko pozbierać się, zerwać się i zacząć uciekać, kiedy eksplozja właśnie rzuciła nami o ziemię? Kolejny wielki klasyk seriali i nie tylko. Zrobić listę seriali, w których bohater, uciekając z domu bądź samochodu stojącego w ogniu, ląduje na ziemi po eksplozji, podnosi się i ucieka, ile sił w nogach, to zadanie praktycznie niemożliwe.


Zdaniem telewizyjnego eksperta, wszystko zależy od dystansu, który oddziela postać bohatera od tego, co nazywamy podmuchem eksplozji. Jeśli to sama eksplozja rzuca naszego bohatera na ziemię, to znaczy, że doświadczył on pełnej siły wybuchu. Co za tym idzie, jest prawie w 90% pewne, że organy wewnętrzne takiego biedaka ucierpiały w wyniku tak potężnego uderzenia. W tym przypadku, na pewno się nie podniesie. Jednakże, jeśli o ziemię naszym bohaterem rzucił podmuch wybuchu, wtedy może on się podnieść, ale już bez błony bębenkowej w uszach, która z pewnością w wyniku takiego wybuchu eksploduje...

Czy możemy jednym prostym gestem przesunąć na prawidłowe miejsce złamaną bądź przemieszczoną kość? Generalnie, chodzi o ten dźwięk, trzask, odgłos pękania kości... krótkie „traaach” i odwracamy oczy. Co niczemu nie służy, gdyż i tak niewiele moglibyśmy zobaczyć. Przemieszczenie barku, złamanie nogi ... należy, jeśli wierzyć serialom, przesunąć po prostu wszystko tam, gdzie powinno być, bez środków anestezjologicznych i jedynie przy pomocy siły rąk. Sadystyczne czy prawdziwe?

Michel Cymes odpowiada: jeśli chodzi o ramię, nie ma żadnego problemu. Ludzie, którzy często doświadczają zwichnięć, potrafią sami sobie przestawić zwichniętą kończynę. Jeśli chodzi o całą resztę, teoretycznie wszystko jest możliwe. Generalnie rzecz ujmując, kości to jak szczeble drabiny, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przesunąć wszystkie kawałki na miejsce. To taka bardzo precyzyjna robota. Ale, bez deseczek usztywniających oraz bez środków uspokajających... ma to wiele wspólnego z medycyną właściwą Neandertalczykom. Jedna jedyna czynność, która jest niezbędna w jednym jedynym przypadku: jeśli kość, łamiąc się, dosięgnęła tętnicy, lepiej ją umieścić tam, gdzie powinna być.

Czy doktor Gregory House długo pracowałby w szpitalu w realnym świecie? Małe pytanie z dziedziny etyki na sam koniec. Nieznośny doktor House. Czy udałoby mu się naprawdę ocalić głowę w prawdziwym szpitalu, czy w końcu pokazano by mu drzwi? Czy naprawdę taki doktor mógły narażać życie swoich pacjentów, oczywiście po to, aby ich uratować? Przy okazji obrażając swoich kolegów, wyzywając chorych, obrażając ich rodziny - krótko rzecz ujmując - zachowując się jak prawdziwy gbur, faszerujący się dodatkowo środkami przeciwbólowymi?

Nasz ekspert odpowiada: doktor House daje dowody wielkiego braku empatii w stosunku do swoich pacjentów. Nie ma w tym nic nielegalnego, gdyż lekarze równie zimni jak on naprawdę istnieją. To, co jest naprawdę poważnym problemem to fakt, iż jest on zarazem bardzo nieodpowiedzialny. Na pewno jest geniuszem, ale nieodpowiedzialnym geniuszem. W dodatku jest toksyczny. Nawet najlepszy i najbłyskotliwszy z lekarzy, gdyby tak się faszerował lekami i narkotykami jak doktor House, szybko by został odesłany na przymusowy urlop. W prawdziwym życiu, nie trzeba by było długo czekać, zanim jakiś pacjent, albo nawet jeden z jego kolegów z pracy, nie zaniósłby na niego skargi do przełożonych. Nawet jeśli jakość diagnoz, które on stawia, może ewentualnie uratować jego głowę, to Rada Etyki Lekarskiej szybko by się dowiedziała o jego postępowaniu i starałaby się doprowadzić je do porządku.

Komentarze do: Czy nasze zdrowie wytrzymałoby praktyki, które proponują seriale medyczne?

Ta treść nie została jeszcze skomentowana.

Dodaj pierwszy komentarz