Szukaj

Domowe narodziny

Podziel się
Komentarze0

Domowe narodziny Fanaberia szaleńców czy powrót do normalności? Autor: Ewa Janiuk, Emilia Lichtenberg-Kokoszka (red.) Książka „Domowe narodziny. Fanaberia szaleńców czy powrót do normalności?” pod red. Ewy Janiuk i Emilii Lichtenberg-Kokoszka powstała ponieważ uznałyśmy, że skoro wbrew nakazom i zakazom, pomimo negatywnego stosunku lekarzy i części położnych porody domowe mają miejsce, to pora, by ta prawda ujrzała światło dzienne.



Na stronie tytułowej niniejszej publikacji widnieją nasze nazwiska, można jednak powiedzieć, że książkę tę napisało jednak samo życie. Jest ona zbiorem wspólnych przemyśleń i refleksji wielu ludzi - rodziców, którzy gotowi są podjąć pełną odpowiedzialność za siebie, swoje zdrowie, a także powołane przez siebie nowe życie. Poród domowy to nie kilka, kilkanaście godzin, podczas których dziecko wyłania się z ciała kobiety. To proces, który trwa tygodniami, miesiącami, latami, sięgając czasem aż do poprzednich pokoleń. To prawda, że prezentowane tu wypowiedzi rodziców nie są w pełni reprezentatywne, w domu dowiem rodzą tylko wyjątkowi, wysoce uświadomieni i dokształceni rodzice. Posiadający ogromną wiedzę na temat psychicznych i fizycznych, społecznych i duchowych elementów porodu. To, co chcą nam przekazać, to ich wiedza i doświadczenie - doświadczenie, które podarowało im życie. Posłuchajmy, co mają do powiedzenia. Ja, naukowiec, nie mam wątpliwości, że warto.

Nie jest to książka naukowa czy tym bardziej poradnik. To próba przybliżenia tematu, który budzi mnóstwo emocji - niestety najczęściej negatywnych.

(...) W szkole nauczono mnie, jak wychwytywać patologię, jak należy ją leczyć. Z pewnością nie nauczono mnie fizjologii porodu i tego, jak ją chronić. Tego nauczyli mnie właśnie moi domowi rodzice.

Ewa Janiuk, Emilia Lichtenberg-Kokoszka

ISBN: 978-83-7587-367-2

Dane techniczne: Wydanie I, Kraków 2010, Format B5, Objętość 248 stron, Oprawa miękka, klejona, folia matowa

Fragment:

Jestem matką trójki dzieci. Czy szczęśliwa? a różnie to bywa, jak to w życiu. Czasami łza szczęścia spływa po policzku a czasami rozczarowania. Ale to wpisane nam zostało w życie i dlatego  jest ono takie niesamowite.

Porody naszych dzieci, były dla nas ogromnym doświadczeniem życiowym. Ze względu na specyficzne podejście do życia, nie satysfakcjonowałoby nas powitanie pociech na izbie porodowej w najbliższym szpitalu. Postanowiliśmy szukać innych rozwiązań.

Zadecydowaliśmy wspólnie, że chcemy urodzić w domu, no a pani Ewa stwierdziła, że dojrzeliśmy do tego. Pozostał jeszcze temat lotosowego porodu. Jeszcze nikt w Polsce nie zdecydował się na to.

Ale Pani Ewa była otwarta. Stwierdziliśmy, że w trakcie porodu zadecydujemy o dalszym postępowaniu.

Nasz Kubuś przyszedł na świat w domu, nigdy nie widział szpitalnych ścian i nigdy nie widział strzykawki. Bo nigdy nie był szczepiony. Kubuś ma 6 latek, jest zdrowym wesołym chłopczykiem, darzącym wszystkich ludzi zaufaniem i nie obciążonym traumatycznymi przeżyciami  związanymi ze szpitalnym porodem.

Marta i Artur



- To ja jeszcze węgiel wrzucę do szopy - mówi mi mój cudowny mąż, brudny, spocony i zadowolony z tego ile to dzisiaj już zrobił od 5 rano, czyli od momentu jak oświadczyłam, że mi wody odchodzą. - Myj się natychmiast i mnie nie denerwuj- wysyczałam stanowczo przez zaciśnięte zęby- ja tu zaraz rodzę, będę cię potrzebować i co ty mi taki brudny pomożesz?! Marsz do łazienki!

Pierwszy prawdziwy ból poczułam ok. 13.00. - Dzwoń do położnej! Napal w kominku! Gdzie jest położna?! Affff........Affff........- wydawałam polecenia próbując co jakiś czas zdmuchać ból jak świeczkę. O rany, a jak pani Ewa nie dojedzie na czas??? Nie chcieliśmy żeby przyjeżdżała za wcześnie bo nie było po co, no i znów akcja porodowa mogłaby się zatrzymać jak kilka dni temu, a teraz wszystko tak szybko się dzieje ...Afff......Afff............

Sprawdzam czy przygotowana dzisiaj torba do szpitala „na wszelki wypadek” jest kompletna. Najważniejsza w torbie jest lista zawierająca prawa pacjenta (...) oraz cała litania na co się nie zgadzam: na założenie wenflonu, na lewatywę, golenie, przecinanie krocza, leżenie na plecach, podłączenie KTG przez cały poród... Ok., wszystko jest, ...Afff......Afff............

Czułam się jak maratończyk - po każdym okrążeniu pokoju mąż podawał mi wodę w szklance J. No i karateka - wydawałam z siebie dźwięki jak Brus Lee.

Nie dałam się namówić pani Ewie na kucnięcie na samo urodzenie. Jak na niby miałabym się ruszyć jak czuję główkę między nogami (dosłownie!). No i urodziłam Adasia na stojąco.

Ku mojemu zdziwieniu po narodzinach Adaś zapłakał - a ja myślałam, że dzieci rodzone w domu nie płaczą J. Ale też myślałam ze bóle porodowe nie będą mnie bolały...

Agnieszka i Jarek   



- Halo. Dzień dobry. Proszę Pana. Proszę mi dokładnie powiedzieć, kiedy będziecie wymieniali rury w naszej klatce - zapytałam.

- Zaczynamy za dwa tygodnie i prace potrwają około dziesięciu dni. - odpowiedział uprzejmy Pan (...) Nie wiemy jeszcze czy zaczniemy od kuchni czy od łazienki

- Ale Proszę Pana. Ja muszę znać dokładną datę.

- Proszę nazbierać sobie do wiader czy butelek większą ilość wody do spłukiwania toalety i po kłopocie. - odpowiada nieco już zniecierpliwiony, ale nic nie podejrzewający Pan.

- Ale ja muszę znać dokładną datę. Nie chodzi o wodę w toalecie. Ja zamierzam rodzić w domu, a do porodu woda raczej by się przydała.

Cisza, Długa cisza. Po czyn wciąż miły ale już bardzo niepewny i jąkający się głos w słuchawce odpowiedział (...)  Zrobimy w dwa dni. ... Kiedy pani rodzi?

(...) Kucałam, klękałam. Szukałam najlepszej pozycji dla siebie... (...) Błagalnym wzrokiem popatrzyłam na Ewę - „pomóż mi" - wykrztusiłam. (...) Główka schodziła coraz niżej. Wstały dzieci i z impetem chciały wejść do pokoju, tyle, że drzwi zablokowane były przez ciało moje i Ewy. Odbiły się więc od klamki głośno wyrażając swoje zdziwienie i niezadowolenie. (...) Wiedziałam, że mąż zajmie się dziećmi, więc ja mogłam dalej tkwić na „planecie poród”, ale nie wiedziałam... że...

- Dzień dobry - usłyszałam męski głos w drzwiach wejściowych do mieszkania

- Dzień dobry, Pan do zaklejenia tej rury w kuchni. Proszę wejść - słyszę głos mojego męża.

Myślałam, że mam omamy z tego wyczerpania, ale nie... słyszę jak facet wchodzi z wiadrem.

Drę się więc jak opętana - Niech sobie idzie! Niech przyjdzie za trzy godziny!  - I wydaję stękający jęk, bo główka napiera już na krocze. - O Boże - myślę. Krzyczę. A w mojej głowie wciąż dźwięczą słowa Chylińskiej: „Trudno się nie drzeć, kiedy arbuz dupę rozpierdala”. Przepraszam za te niecenzuralne słowa, ale one naprawdę całkowicie wpisały się w moment rodzenia główki. Dokładnie tak się czułam.

(...) Tak więc główka rodziła się przy udziale całkiem donośnych dźwięków z mojej strony i niemal bezdźwięcznego zaklejania rury z drugiej strony ... ściany. Dwóch najbardziej zapracowanych w tej chwili ludzi dzieliło zaledwie pół metra i bardzo cienka dyktowa ścianka działowa. (...)Mąż początkowo twierdził, że on nie wie o co właściwie ja się czepiam ale ostatecznie się poddał i przyznał do popełnienia gafy. Szybko jednak dodając, że - „dzięki temu jest teraz co wspominać”.

Ewelina

Musiałam powiadomić wspólniczki o tym, że nie będzie mnie tego dnia w pracy i ... a także wyżalić się, że najprawdopodobniej będę musiała odstawić do szpitala moją rodzącą. Byłam wściekła. Moje przekonania kłóciły się z obowiązującymi  zaleceniami, ale nie pozostawało mi nic innego, jak ich przestrzegać ich. Grażyna (moja wspólniczka, też położna) na odchodne rzuciła: „nie martw się, obyś zdążyła zobaczyć rodzące się stopki”. Myślałam, że ją zabiję! Myślałam, że ją zabiję! Żartów jej się zachciewało gdy mi wcale nie było do śmiechu!" Ruszyłam więc na autostradę.

(...) Telefon! „Pani Ewo! Ona chyba rodzi...” (...) Przerażona pokonywałam ostatni odcinek drogi, myśląc gorączkowo, co może oznaczać „chyba" (...) Zadyszana, rozgorączkowana wpadłam do pokoju i co zastałam? Spokój, ciszę, pełne skupienie na twarzy rodzącej. Kobieta, oparta o brzeg łóżka (...) maleńkie ciałko dziecięcia płynnym ruchem wyślizguje się spomiędzy nóg (...) bezpiecznie otoczone matczynymi rękami... zobaczyłam rodzące się stópki! (...) Moja rodząca jeszcze ze śladami wielkiego wysiłku na twarzy, ale spokojnie i jak zwykle rzeczowo, a zarazem z dumą w głosie zwraca się do mnie słowami: „Spokojnie, Pani Ewo... głęboki wydech... wszystko w porządku...!” (...) Przecież to jest moja kwestia!”

Ewa Janiuk


Autor:


Janiuk Ewa

Absolwentka Wydziału Historyczno -Pedagogicznego Uniwersytetu Opolskiego (magisterium 2004, Udział położnych podstawowej opieki zdrowotnej w procesie edukacji przedkoncepcyjnej). W 2005 roku ukończyła Państwową Medyczną Wyższą Szkołę Zawodową w Opolu, Instytut Położnictwa (praca licencjacka, Położna rodzinna w strukturach opieki zdrowotnej).

Położna. Od 1986 roku na sali porodowej i oddziale położniczo - noworodkowym w Prudniku i Strzelcach Opolskich.

Założycielka szkoły rodzenia w ZOZ w Strzelcach Opolskich w 1995r. Od 1996 roku praca w charakterze położnej środowiskowej/ rodzinnej- poradni dla kobiet i środowisku. Współzałożycielka Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej „Zdrowa Rodzina", jego kierownik. Od 2000 roku przyjmuje porody w domu, prowadzi zajęcia w szkole rodzenia, sprawuje opiekę przed- i okołoporodową nad kobietą, noworodkiem i rodziną.  Współpracownik Diecezjalnej Fundacji Obrony Życia w Opolu, opiekun medyczny i pedagog w Domu Matki i Dziecka w Opolu. W latach 2007-2008 ekspert na forum "Dobry Poród" eDziecko Gazeta.Pl. Współzałożyciel Polskiego Towarzystwa Położnych Oddział Wojewódzki w Opolu, Przewodnicząca Zarządu Polskiego Towarzystwa Położnych Oddział Wojewódzki w Opolu, członek Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Położnych od 2006r. Współzałożyciel Oddziału Terenowego w Opolu Kolegium Pielęgniarek i Położnych Środowiskowych/Rodzinnych w Polsce. Członek Zespołu  Położnych przy Naczelnej Radzie  Pielęgniarek i Położnych w Warszawie. Od 2004 r. członek grupy negocjacyjnej samorządu zawodowego z NFZ d/s podstawowej opieki zdrowotnej. Członek Zespołu Eksperckiego powołanego przez Ministra Zdrowia do prac nad centralną bazą świadczeń opieki zdrowotnej w 2006 r. Propagatorka akcji Rodzić po Ludzku. Czynny uczestnik - prelegent konferencji Fundacji Rodzić po Ludzku oraz wielu innych konferencji krajowych i zagranicznych. Organizator konferencji „Poród naturalny - potrzeba czy moda?" Opole 2001; "Położna w opiece przedkoncepcyjnej" Turawa 2003; „Nowe trendy w położnictwie wyzwaniem dla położnych" Turawa 2006;  „Dbałość o profesjonalizm - podstawą rozwoju zawodowego położnych" Turawa 2007"; "Alkohol, jako problem kobiet w wieku prokreacyjnym" Opole 2007. Autor i realizator programu promocji zdrowia z zakresu wiedzy o życiu seksualnym człowieka, profilaktyki gruczołu piersiowego i raka szyjki macicy w szkołach ponadgimnazjalnych w Opolu. Współredaktorka książki: Optymalizacja porodu - zagadnienie interdyscyplinarne oraz: Niepłodność - zagadnienie interdyscyplinarne.  Jako ekspert biorąca udział w pracach zespołu powołanego przez Ministra Zdrowia do opracowania projektu Standardu Opieki Okołoporodowej w 2009 roku. 


Emilia LICHTENBERG-KOKOSZKA

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego (magisterium 1997, Rola ojcowska mężczyzny w prenatalnym i perinatalnym okresie życia dziecka). Doktor nauk humanistycznych (doktorat 2007, Edukacja zdrowotna rodziców w prenatalnym okresie życia dziecka). Dyplomowana położna (ukończyła Medyczne Studium Zawodowe, Wydział Położnych). Adiunkt w zakładzie Pedagogiki Ogólnej, Instytutu Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Opolskiego. Prowadzi zajęcia z zakresu edukacji zdrowotnej, biomedycznych podstaw rozwoju i wychowania, wspierania rozwoju dziecka, psychopedagogiki prentalnej. Zainteresowania z pogranicza pedagogiki i medycyny koncentrują się wokół prenatalnego i perinatalnego okresu w życiu rodziny. Jest autorką ponad 20. artykułów w czasopismach i pozycjach zwartych, autorką książki: Biomedyczne i psychopedagogiczne aspekty ciąży oraz współredaktorką książek: Optymalizacja porodu - zagadnienie interdyscyplinarne oraz: Niepłodność - zagadnienie interdyscyplinarne. Współpracuje z Okręgową Izbą Pielęgniarek i Położnych Województwa Opolskiego, w ramach której aktywnie uczestniczy w konferencjach organizowanych dla położnych i rodziców oraz prowadzi wykłady i szkolenia dla położnych z terenu całego kraju. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Położnych. W szkołach ponad gimnazjalnych oraz parafiach z terenu województwa opolskiego prowadzi wykłady z zakresu prenatalnego i perinatalnego okresu w życiu rodziny oraz przygotowania do rodzicielstwa. Prowadzi cykliczne wykłady dla młodzieży na antenie Radia „PLUS”.

Mama trójki dzieci urodzonych w domu.


Komentarze do: Domowe narodziny

Ta treść nie została jeszcze skomentowana.

Dodaj pierwszy komentarz