Szukaj
FAQFAQ SzukajSzukaj UżytkownicyUżytkownicy GrupyGrupy ProfilProfil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości RejestracjaRejestracja ZalogujZaloguj

Rodzicielstwo bliskości, NVC - sposób na wychowanie

Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 39, 40, 41  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum medyczne -> Dziecko
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lizelotka



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 789

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach

Skąd: Marki
PostWysłany: Sob Gru 27, 2014 11:17 am    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
. Wczoraj uderzył babcię pięścią... Wcale nie złośliwie, po prostu bawił się w King-Konga. "Ja nie jestem Adaś, ja jestem małpa King-Kong!" krzyczał, gdy go zawołałam. Tłumaczyłam, że nie jest naprawdę małpą, tylko małym chłopczykiem. Że małpą jest tylko na niby, ale kiedy uderzy babcię, to ją to boli NAPRAWDĘ, a nie na niby...

Hmm... A może spróbuj bardziej pokazywać jak może atakować skoro jest King Kongiem Wink Coś w stylu, że jak King Kong atakuje to robi to tak i tak... I pokazać mu jakiś akceptowalny rodzaj ataku. Nie wiem, jakieś ściskanie, drapanie, ale po ubraniu, cokolwiek co będzie dla niego atrakcyjne a dla Was do przyjęcia.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
Łobuz



Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1047

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach

Skąd: WLKP
PostWysłany: Sob Gru 27, 2014 10:21 pm    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Już wiem, skąd te ataki pięściami u Adasia... Evil or Very Mad Evil or Very Mad Evil or Very Mad
Miałam okazję zaobserwować, jak bawi się z tatusiem w małpę King-Konga... Muszę sobie z małżem porozmawiać... Evil or Very Mad

Ech, tyle przeciwności napotykam w każdym moim dniu powszednim...
Prawie na każdym kroku: zaczynając od mojej niemocy w pomysłach, JAK przemawiać do rozhasanej Wichury, kiedy pomysłów już brak, kończąc na takich sytuacjach, o jakiej właśnie napisałam - kiedy o czymś nie wiem, a muszę to perswadować z małej główki (i nagle okazuje się, że jest ze str. drugiego rodzica wręcz zachęta do takiego postępowania...) Crying or Very sad Crying or Very sad

Dodam do tego 3,5- roczną krnąbrność, własne gorsze chwile - i czasem nachodzi mnie mega-zwątpienie w samą siebie...

Dzisiaj np. miałam jakiś nerwowy dzień, wszystko mnie drażniło, nie zawsze reagowałam na zachowanie Adasia tak, jak bym chciała... Przeprosiłam go za to potem, ale i tak w takie dni wydaje mi się, że nie mierzę sił na zamiary...

Z drugiej strony gdy widzę, jak często teraz Adaś mi się sprzeciwia, jak wiele razy NIE UDAJE mi się wyprosić go o coś, na czym mi zależy, to unaocznia mi to jego "nowe" zachowanie, jak musiał się wcześniej czuć ograniczany i kontrolowany przez nas... U mnie nadal nie byłoby problemu z wyegzekwowaniem czegoś od niego, ale rzecz w tym, że ja już tak, jak wcześniej, nie chcę...

I mimo własnych słabości, zwątpienia i niekiedy smutku, mimo tego, że synek daje w kość swoim zachowaniem, czuję w sobie, że jednak chcę brnąć w to dalej.
A chwile takie, jakich dziś miałam pod dostatkiem (nerwowe) powodują we mnie wyrzuty sumienia już w tym samym momencie, w którym zareagowałam niewłaściwie...

W ogóle co mam sobie myśleć, kiedy proszę Adasia o to, aby czegoś nie robił, a on to nadal robi?.. Nie jest to jakaś błaha rzecz, z której mogę zrezygnować, bo chodzi o jego sposób podejścia do braciszka... Głaszcze go z całej siły, puka palcami po główce/ czole niezbyt delikatnie, opiera główkę na jego główce tak, że Jaś już niejeden raz się rozryczał...

Tłumaczę i tłumaczę i tłumaczę i tłumaczę i tłumaczę i tłumaczę..............................................................

Dziś znowu to miało miejsce, a ja miałam gorszy dzień...

PS. Chyba sobie niebawem odłożę Alfiego w kąt, bo im bliżej końca, tym bardziej mnie drażni facet... Chyba zacznę czytać Agnieszkę...
_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
lizelotka



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 789

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach

Skąd: Marki
PostWysłany: Pon Gru 29, 2014 10:18 am    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Łobuz napisał:
Ja z kolei nie widzę tego całego zła w miłych słowach.
Tu nie chodzi mi o rozwodzenie się nad wszystkim, co Adaś zrobi, o rozpływanie się w zachwytach, "ach" i "ech".

Ale kiedy Adaś jest czymś zaaferowany i skupiony nad czymś, a potem wyraźnie ożywiony i zadowolony ze swojej pracy, to nie czuję wyrzutów sumienia, gdy mu mówię: "Cieszę się, że tak ci się to podoba, aż mi się miło robi, gdy teraz na ciebie patrzę."


Ale wiesz Łobuz, że to zupełnie co innego. To nie jest chwalenie, przynajmniej nie takie dosłowne. W podobny sposób to i ja czasami do Adasia mówię. To nie chodzi o zupełne ignorowanie postępów czy osiągnięć dziecka, ale aby zauważać je i cieszyć się nimi zamiast pustego chwalenia dla samego chwalenia, nawet jak dziecku nie wyszło.
To są zupełnie inne sprawy.
Ja często do Adasia mówię coś w stylu:
Ale kolorowy ten obrazek! Opowiesz mi co na nim jest? Bo jestem baaaardzo ciekawa! Co to jest to zielone? A to fioletowe?
Albo:
Wow! Ale wieża! Chyba lubisz budować co? Cieszę się. Czy mogę popatrzeć jak to robisz? Widzę, że idzie ci coraz lepiej.
Albo:
Hej, udało ci się zdjąć samodzielnie buty! Zobacz, wczoraj jeszcze nie potrafiłeś, a dziś już się udało! Fajnie, prawda? Duuużo próbowałeś i się udało!
I to moim zdaniem nie są pochwały. To jest zauważanie wysiłku i pokazywanie zainteresowania. Zupełnie co innego niż: O, jak ślicznie namalowałeś! O jak pięknie gryziesz! ( wczorajszy tekst mojej teściowej Evil or Very Mad )

Dodano po 19 minutach:

Łobuz napisał:
Miałam okazję zaobserwować, jak bawi się z tatusiem w małpę King-Konga... Muszę sobie z małżem porozmawiać...

Łobuz, ale moim zdaniem to nie tak. Nie ma nic złego w zabawę w King Konga. Wręcz przeciwnie, dzieci w tym wieku, zwłaszcza chłopcy, bardzo potrzebują takiego wyżycia się. Dorośli faceci chodzą na siłownię, a dzieci potrzebują siłowni w domu. I siłowanki, przepychanki z tatą czy mamą są bardzo wskazane, aby dostymulować układ nerwowy dziecka. Dziecko samo naturalnie dąży do tej stymulacji szukając silnych bodźców w zabawie. Ja bym raczej poszła w inną stronę. Wytłumaczyłabym Adasiowi, że takie "mocne" zabawy to tylko z tatą ( ewentualnie też z mamą ), ale zaznaczyłabym, że można się siłować, przepychać, "walczyć", przewalać po łóżku, ale nie wolno bić, ani robić krzywdy. Natomiast z innymi osobami takie zabawy nie są wskazane, bo inni mogą tego nie lubić. Zawsze jak ma ochotę się posiłować niech powie tacie albo mamie.
Mój Adaś np. zawsze przychodzi i pyta: Pokokosimy się? Laughing To jest nasze hasło na "mocne" zabawy.
Żebyś widziała mnie i Adasia, jak kilka razy dziennie przewalamy się po łóżku i podłodze, uciekamy i się łapiemy, siłujemy i "walczymy", Adaś jest rekinem, albo groźnym tygrysem i drapie, atakuje, zjada itp Twisted Evil Ale my już mamy opanowane podstawy. Po miesiącach prób Adaś zna mniej więcej swoją siłę. Wie jak mocno można drapać, gryźć czy ściskać by nie bolało za bardzo. I wie też, że jeżeli chce się dalej bawić, to musi szanować moje prośby o nie ciąganie za włosy ( bicie nie przyszło mu do głowy, ale ile ja włosów na początku straciłam...Twisted Evil Laughing ) A jak mu się zdarzy w emocjach za mocno zadziałać to mu przypominam tylko, on się dostosowuje i bawimy się dalej. Dzieci same z siebie nie wiedzą z jaką siłą coś robią. Potrzebują naprawdę tysięcy prób by zrozumieć jak mocno można się zamachnąć rączką by tylko pacnąć w zabawie, a nie uderzyć, by ugryźć na niby a nie naprawdę. Dopiero powoli się tego uczą. No i muszą się też jeszcze nauczyć robić tak automatycznie, zwłaszcza podczas szalonej, mega fajnej dla dziecka zabawy, czyli mózg musi nauczyć się automatycznie reagować delikatniej jeśli to jest zabawa, ale jednocześnie nie zbyt delikatnie, bo to przecież tygrys się zbliża, a nie mały kotek. Dla dorosłego to normalne i nie musi się na tym zastanawiać, a dziecko zanim nauczy się odruchowo reagować delikatniej, musi trochę poćwiczyć.
I tutaj dochodzimy do drugiej sprawy:

Łobuz napisał:
W ogóle co mam sobie myśleć, kiedy proszę Adasia o to, aby czegoś nie robił, a on to nadal robi?.. Nie jest to jakaś błaha rzecz, z której mogę zrezygnować, bo chodzi o jego sposób podejścia do braciszka... Głaszcze go z całej siły, puka palcami po główce/ czole niezbyt delikatnie, opiera główkę na jego główce tak, że Jaś już niejeden raz się rozryczał...


Adaś pewnie z jednej strony nie zdaje sobie sprawy z jaką siłą okazuje miłość braciszkowi. Ja bym tym bardziej pozwalała mu na siłowanki i walki tygrysów z tatą np. Po pierwsze aby się dostymulował, a po drugie aby uczył się poznawać siłę swoich rączek Smile
A z drugiej może też trochę z zazdrości robić inaczej niż Ty go prosisz. Aby tej zazdrości nie nakręcać, nie skupiałabym się na tłumaczeniu, na mówieniu, że go prosiłaś, a on nadal nie słucha, na mówieniu, że brata to boli, bo on to wie. W NVC jest takie powiedzenie: jak coś nie działa, nie rób tego więcej. Ja bym w tym momencie mówiła tylko krótko: Adasiu, nie głaszcz, nie ściskaj brata tak mocno, on tego nie lubi. Za to ja mogę Cię trochę pomiętolić jak chcesz Cool Laughing I wzięłabym go na ręce, połaskotała, wycałowała, wyściskała, bardzo, bardzo mocno i powiedziałabym, że zawsze jak ma ochotę pobyć z Tobą albo się poprzytulać to ma przyjść i ci powiedzieć. A potem bym zaproponowała, że teraz Ty będziesz braciszkiem i niech Adaś spróbuje teraz bardzo delikatnie Cię pogłaskać, dać buziaka itp. Pozachwycałabym się trochę tym ( O, jaki Ty jesteś delikatny, ale mi miło! )
Może być też tak, że zaczepiając braciszka, szuka Adaś Twojej uwagi, więc warto z nim pogadać od tej strony i tą uwage mu dać, powiedzieć mu jak inaczej może jej szukać.
Nie znam Adasia wcale więc tak po omacku piszę trochę. Chodzi mi głównie o to, abyś poszukała powodu dla którego Adaś nie spełnia Twojej prośby dotyczącej delikatności w stosunku do brata, bo taki powód na pewno jest. ( zazwyczaj to jest zazdrość lub potrzeba większej uwagi rodziców, więcej czasu tylko dla Ciebei i Adasia itp.) I abyś powalczyła z tym powodem a nie z samym zachowaniem. Bo teraz, tłumacząc tylko i prosząc, to tak jakbyś przy bólu kręgoslupa łykała leki przeciwbólowe, a nie zainteresowała się usunięciem przyczyny tego bólu.

Łobuz napisał:
Chyba sobie niebawem odłożę Alfiego w kąt, bo im bliżej końca, tym bardziej mnie drażni facet... Chyba zacznę czytać Agnieszkę...

Mówiłam, że lepiej zacząć od Agnieszki Very Happy Alfie jest w porządku, ale to naprawdę ciężka armata na początek. Lepiej się go czyta jak już się przeczytało te rzeczy w łagodniejszym przekazie. Bo on pisze naprawdę same mądre rzeczy, ale przekaz ma taki agresywny trochę.

Dodano po 9 minutach:

A to Tosiu, coś dla Ciebie. Twoja koleżanka pomyliła chyba rodzicielstwo bliskości z wychowaniem bezstresowym:

http://agnieszkastein.pl/bezstresowe-wychowanie-i-rodzicielstwo-bliskosci/

Dodano po 16 godzinach 1 minutach:

Łobuz, to jak lubisz czytać.... ja nie czytaŁam, bo potrzeby jeszcze nie mam, ale polecam książkę "Rodzeństwo bez rywalizacji" Adele Faber i Elaine Mazlish - napisana w duchu RB, NVC.

Dodano po 19 minutach:

lizelotka napisał:
Chodzi mi głównie o to, abyś poszukała powodu dla którego Adaś nie spełnia Twojej prośby dotyczącej delikatności w stosunku do brata, bo taki powód na pewno jest. ( zazwyczaj to jest zazdrość lub potrzeba większej uwagi rodziców, więcej czasu tylko dla Ciebei i Adasia itp.) I abyś powalczyła z tym powodem a nie z samym zachowaniem.

A wracając do powyższego, to ZAWSZE warto skupic się na poszukaniu powodu złego zachowania, bo on w 90% jest do usunięcia.
Np. wczoraj wróciliśmy od dziadków ( tych, ktorych Adaś trochę mniej lubi ), i Adaś dostał też informację, gdy wracaliśmy smochodem, że jutro jak wstanie po nocy to będzie z tatą, mama będzie w pracy, a on i tata pojadą do przedszkola. Prawie 3 tygodnie tam nie był, bo najpierw choroba, potem mój urlop świąteczny i chociaż lubi tam chodzić, generalnie chyba wpadł w panikę. Zasnął w samochodzie, potem się obudził przed domem i pewnie sobie pomyślał, że skoro już spał i się obudził, to będzie trzeba do przedszkola jechać. Wydawałoby się, że zupełnie bez powodu wpdał w panikę: wrzask, że chce ryż z jabłkiem a nie kurczaka ( gotowanie trochę trwało, więc ryk, że chce teraz! ) i absolutnie nie chciał z moich rąk zejść nawet na sekundę. Siusiu musiałam z nim na rękach robić. Wydawałoby się, że ot tak bez powodu, robi na złość, jest "niegrzeczny" czy co tam jeszcze. Ale wystarczyło, że skojarzyłam fakty i powiedziałam, aby się nie martwił, bo dziś jeszcze, teraz jesteśmy razem, że do przedszkola jeszcze nie idzie, a ja nie idę do pracy, że to dopiero jutro, po nocy. A dziś będziemy się jeszcze bawic i przytulać i będziemy razem spać. No i co? I przestał krzyczeć i wczepiać się we mnie, uspokoił się, zjadł kurczaka na obiad ( już ryż z jabłkiem nie byl potrzebny ), pobawił sie normalnie z tatą gdy ja wyszłam do sklepu.
A mogłam nawrzeszczeć na niego, że jest niegrzeczny, mogłam wysłać do pokoju by się uspokoił i "przemyślał", mogłam zagrozić, że nie dostanie czekolady jak nie przestanie, mogłam skusić czekoladą jeśli przestanie.
Na szczęście intuicja podpowiedziała mi, że moje dobre dziecko musi mieć ważny powód by tak z partyzanta wyskoczyć z wrzaskiem i histeriami.
ZAWSZE jest powód, tylko na początku, z braku doświadczenia trudno go znaleźć. Ale już po paru miesiącach Łobuz, obiecuję, że będziesz jak osobisty barometr uczuc i potrzeb swojego dziecka Razz Zaczniesz kojarzyć nawet odległe fakty, będziesz umiała znaleźć przyczyny różnych zachowań bardzo szybko, bo po prostu bardzo dobrze poznasz Adasia, nauczysz się obserwować kiedy czego potrzebuje, jak reaguje na zmiany ( nawet małe, jak wyjazd ) i co go wtedy uspokaja, co pomaga przy zmęczeniu, a co gdy wstanie lewą nogą. Itd, itd. Cool
No i na koniec jeszcze apropo reagowania w różnych trudnych sytuacjach, to warto jest pamiętać, że mózg uczy się wtedy kiedy się dobrze czuje i jest zrelaksowany, w stresie jedynie uruchamia mechanizm obrony przed nieprzyjemnościami ( dlatego kary niczego nie uczą, uczą jedynie unikania ich przez chwilowe - tiu i teraz - zastosowanie się do zasad ). Więc jeżeli coś się dzieje i towarzyszą temu nerwy, strach, stres, to wtedy warto zająć się przede wszystkim uspokojeniem emocji dziecka, przywróceniem mu poczucia bezpieczeństwa i akceptacji rodzica. Na tłumaczenie i "naukę" będzie czas potem, gdy dziecko i rodzic się uspokoją i będą mogli wspólnie porozmawiać, ale nie na zasadzie czy wiesz co źle zrobiłeś, tylko bardziej w kierunku: co zrobić aby w przyszłości zachować się lepiej? Jak sobie w przyszłości poradzić gdy ma się ochotę na "złe" zachowanie?
_________________


Przyjdzie taki czas, gdy wyda Ci się, że świat jest Twój... Poczujesz wiatr... powiesz...leć wietrzyku, a on Cię poniesie
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
Łobuz



Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1047

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach

Skąd: WLKP
PostWysłany: Pon Gru 29, 2014 11:46 am    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Łobuz, ale moim zdaniem to nie tak. Nie ma nic złego w zabawę w King Konga. Wręcz przeciwnie, dzieci w tym wieku, zwłaszcza chłopcy, bardzo potrzebują takiego wyżycia się.


Mi nie chodziło o to, aby zabraniać podobnych zabaw. Wink
Dogadaliśmy się, że są przepychanki, walka, kotłowanie się po podłodze, rzucanie, wściekłe ucieczki i gonitwy. Ale nie będzie bicia pięścią...

Chodzi o to, że kiedyś już nasz Adaś nauczył się stopniować siłę uderzenia, czy ugryzienia w tego typu zabawach... Nie było problemu, walczył drapiąc tatę (wszystko w granicach do zaakceptowania). Ale gdy poszedł do przedszkola - zaczął machać pięściami - i to mocno... niestety żadne wyjaśnienia nie działają. Dlatego pięści wyłączymy z takich zabaw, bo nasz 3,5-latek ciągle jeszcze nie chce zaakceptować, że takie zabawy tylko z tatą. I spokojne reakcje babci odbiera jako przyzwolenie do dalszego tłuczenia jej...

Co do tego zaczepiania Jasia...
Ja widzę jak na dłoni, że Adaś chce wtedy zwrócić na siebie uwagę...
Ale są dwa "ALE"...
Pierwsze: On chce zwracać tę uwagę nawet w chwilach, gdy ją ma.
Drugie: ja czuję, że ostatnio za mało uwagi poświęcam młodszemu dziecku... Ktoś może powiedzieć: "Ono jest jeszcze małe i nie potrzebuje jej aż tyle, co Adaś..." No dobrze, ale jednak JAKIEJŚ uwagi rodziców też potrzebuje, z tą różnicą, że jego potrzeby są nieco inne od Adasiowych...

Wczoraj aż się popłakałam, takie miałam wyrzuty sumienia, że malutkim Adasiem cieszyłam się, jak głupia, zachwycałam, przeżywałam każdą nową umiejętność, a nie mam czasu cieszyć się moją drugą dzidzią, bo pierwsza nadal mnie pochłania...

To trudne...

Wzięłam się za ulepszanie samej siebie w takim momencie mojego życia, że chwilami czuję, że wymaga to ode mnie 200% wysiłku... Chciałabym się rozdwoić - by móc dopieścić każdą z moich pociech... Nie mogę - więc jakimś sposobem muszę kombinować, by mój czas jakoś rozdzielić między dwóch chłopczyków, bo jednak mój Adaś jest bardzo absorbujący i moje starania, by mu pokazać, że jego TEŻ widzę, kocham, odbieram i rozumiem nawet w chwilach, gdy peplam coś do Jasia - spełzają na niczym... On chce innej uwagi, poświęcanej tylko jemu...

Te wszystkie przemyślenia jakoś dystansują mnie do mojego pragnienia, by starać się i o trzecią dzidzię i tym bardziej mi smutno... Z jednej strony - chciałabym, z drugiej - ze świadomością, że mogę nie umieć i nie dać rady dać siebie moim wszystkim dzieciom sprawiedliwie, nie daje mi spokoju, uważam to za nie fair i już chyba lepiej poprzestać na dwójce, zamiast zrobić trójkę i nie móc każdemu z nich poświęcić siebie na tyle, ile by potrzebowało...

Bardzo możliwe, że poczytam i kolejną lekturkę, którą mi poleciłaś - wiedzy nigdy za wiele... Alfiego czytam jednak do końca, to nie po mojemu, odłożyć książkę niedoczytaną... Wink

Dziękuję za wszystkie opisy Twoich doświadczeń i różnych sytuacji z Twojego życia. Każde słowo, które do mnie dociera - czy to tutaj, czy z książek, czy z internetu, czy nawet z rozmowy z mężem po wspólnych obserwacjach - chłonę i każde mi w jakimś stopniu pomaga.

_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
lizelotka



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 789

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach

Skąd: Marki
PostWysłany: Pon Gru 29, 2014 2:17 pm    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Łobuz napisał:
Dogadaliśmy się, że są przepychanki, walka, kotłowanie się po podłodze, rzucanie, wściekłe ucieczki i gonitwy. Ale nie będzie bicia pięścią...

No i o to właśnie chodzi - o dogadanie się Cool Bicia pięścią, nawet lekkiego ja też bym nie zaakceptowała Wink Ja zrozumiałam na poczatku, że Ty chcesz by Adaś w ogóle zrezygnował z takich zabaw Wink

Łobuz napisał:
On chce zwracać tę uwagę nawet w chwilach, gdy ją ma.


Łobuz napisał:
On chce innej uwagi, poświęcanej tylko jemu...


Może w tym jest problem? Zdarza Ci się zpędzać czas TYLKO z Adasiem? Np. na spacerze, albo gdy brat śpi? Albo gdy tata jest w domu? Czy jest to czas regularny, a Adaś wie, że to jest tylko dla niego? Jesli nie, to może pomyśl czy da sie tak zrobić, żreby codziennie o mniej więcej stałej porze mieć godzinkę, albo dwa razy po pól godzinki, albo jeszcze jakoś inaczej TYLKO dla Adasia i niech on wie, ze to czas dla Was, niech na niego czeka i się go spodziewa. Może taka regularność i przewidywalność tych momentów gdy ma mamę tylko dla siebie pomogłaby mu zrozumieć, że przecież kochasz ich obu tak samo.

Łobuz ja piszę o swoich konkretnych przykładach, bo pamiętam jak mi trudno z tym było, że NVC, RB nie podają konkretnych przykładów, sposobów. Nie podają, bo nic nie jest uniwersalne i wiele zależy od dziecka i granic akceptacji rodzica i jego celów - wiadomo. Pamiętam jednak jak poszukiwałam tych przykładów, opowieści rodziców itp. bo to mi pomagało po prostu od czegoś zacząć, gdy sama miałam jeszcze główę pustą jeśli chodzi o pomysły. Zawsze można zacząć od cudzych pomysłów, by powoli wypracować swoje Wink

Dodano po 23 minutach:

Jeszcze wrzucę kolejny link, bo bardzo fajnie jest tutaj opisane jak sobie radzić. To Łobuz coś dla Ciebie w kontekście tego gdy czasami nie wiadomo jak postąpić albo gdzie postawić granicę:

http://dziecisawazne.pl/trudne-sytuacje-w-relacji-z-dzieckiem/

U mnie się sprawdza Wink
_________________


Przyjdzie taki czas, gdy wyda Ci się, że świat jest Twój... Poczujesz wiatr... powiesz...leć wietrzyku, a on Cię poniesie
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
Łobuz



Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1047

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach

Skąd: WLKP
PostWysłany: Wto Gru 30, 2014 6:12 pm    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Zdarza Ci się zpędzać czas TYLKO z Adasiem?

Czy mi się ZDARZA?..
Od kiedy się urodził, nie było takiego dnia, żeby nie poświęciła tylko i wyłącznie jemu minimum 2 godzin dziennie. Zwykle jest to więcej (zależy, czy jest w przedszkolu, czy nie). Gdy ja nie mogę - zmienia mnie mąż. W sumie Adaś ma kilka dobrych godzin każdego dnia naszej uwagi...

Dzisiaj mam dzień z tych "jestem do d...y", "nie wychodzi mi", "nie nadaję się". Porażka na całej linii. Chyba wychodzi mi to siedzenie w domu z ciągłym choróbskiem od 3 tygodni i daje na dekiel... Nie szukam usprawiedliwienia, zastanawiam się tylko nad powodami moich nerwów...

Do tego Adaś niczego nie ułatwia.
Obserwuję go - widzę przecież, że rozumie, co się do niego mówi.
Błądzę, jak jakaś ślepa z szukaniem odpowiednich słów, czy przykładów (te wszystkie z książki na niewiele się zdają, w ogóle WSZYSTKO, co gdziekolwiek mogłam znaleźć oraz sama wymyślić to nie dla nas), a mój mały synek pokazuje mi, gdzie te wszystkie moje starania ma - wyżywając się na Jasiu. Już inaczej tego nie potrafię nazwać. Nie wytrzymałam, nakrzyczałam na niego, a mąż postawił go do kąta. Kilka tygodni starań i prób legło w gruzach.

Ale nie mogę sobie pozwolić moją nieudolnością w stosowaniu zasad NVC na to, aby starszy w końcu zrobił krzywdę młodszemu. Ja będę traciła kolejne dni na szukaniu czegoś, co być może nie istnieje, a Adaś w tym czasie dziesiątki razy pacnie, ściśnie, czy puknie za mocno Jasia...

Chyba się pożegnam i opuszczę ten wątek.
Jestem do d...y.
Moje "chcenie" bycia super-wyrozumiałą mamą mogę sobie w tyłek wsadzić. Evil or Very Mad
_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
wind_of_hope
Moderator


Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 10731

Wysłał podziekowań: 5
Otrzymał 187 podziękowań w 185 postach


PostWysłany: Wto Gru 30, 2014 6:25 pm    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

łobuz jesli nie widzisz efektow tej metody to moze jej zaprzestan?
po co robic cos co ktos nakazuje?...
zawsze wszystko pieknie wyglada w ksiazkach,gorzej w realu.
tylko sie denerwujesz i widzisz w sobie złą mamę ,a tak naprawde jest inaczej.puszczaja nerwy wiec krzyczysz. dzis pokrzyczałas ,jutro bedziesz potulna i kochająca Smile
nie przejmuj sie.
:*
_________________


Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
Łobuz



Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1047

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach

Skąd: WLKP
PostWysłany: Wto Gru 30, 2014 9:47 pm    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
po co robic cos co ktos nakazuje?...


To nie tak...
Ja wiem, jaką mamą chciałabym być dla moich dzieci.
I jednocześnie wiem, że taką nie jestem...

Od dawna zastanawiałam się co robić, jak postępować, jak rozmawiać, jak się zachowywać, aby moje dzieci miały do mnie pełne zaufanie, aby to do mnie biegły, gdy coś im leży na serduszku, aby nie musiały się obawiać, że mama niczego nie zrozumie i aby nie musiały szukać tego zrozumienia gdzieś indziej...

Nie chcę, by moje dzieci się mnie bały.
Nie chcę wszystkiego na nich wymuszać.

Te wszystkie moje pragnienia wiążą się ze zmianą mojego własnego zachowania. Jestem nerwusem - a chciałabym nauczyć się, (może niekoniecznie, jak nim NIE BYĆ), ale jak zdążyć policzyć do 10 albo 20, zanim coś powiem... Albo nauczyć się, aby nic nie mówić, kiedy czuję w sobie te paskudne nerwy, tylko poczekać, aż miną, by móc na spokojnie wrócić do problemu.

To wszystko nie jest czymś, co ktoś mi KAŻE ROBIĆ...
To wszystko wynika z mojego własnego głębokiego pragnienia, by być lepszą mamą i lepszym człowiekiem...

Jakoś czuję w środku, że gdyby mi się udało, to byłoby mi samej ze sobą łatwiej żyć. Nie wiem skąd, ale jest we mnie również takie przekonanie, że mój spokój działałby także i na mojego męża - też nerwusa - kojąco... Że ułatwiłby mi życie, gdy już będę musiała wrócić do pracy i miliony spraw na głowie, a czasu wiecznie na wszystko brakuje... W takich chwilach nietrudno o wybuchy złości...

Tylko że mam wrażenie, że albo za bardzo się zapędziłam w zakazach i krzyczeniu na Adasia i teraz nie potrafię się przestawić, albo po prostu - jak już wcześniej wspominałam - nie mierzę zamiarów na siły...

Przyznaję, od paru dni mam jakąś kumulację złych emocji...
Najpierw ciągłe przeziębienie od początku listopada.
Potem jelitówka - i jednoczesna opieka nad dwójką maluchów - też poniewieranych przez jelitówę...
Potem ta cholerna gorączka, wysypka bostońska, stres związany z chorobą Adasia i zastrzykami, teraz choroba Jasia i mój kaszel, który - gdy już mnie zacznie dusić, to mam wrażenie, że zwymiotuję...
Siedzę w chacie od 3 tygodni, jak w klatce, wyszłam chyba raz, czy 2 na zakupy i znowu zachorowałam...

Jak już pisałam - nie szukam usprawiedliwienia, chcę tylko sama sobie jakoś pomóc zrozumieć, dlaczego jest mi tak ciężko... Czuję się sponiewierana fizycznie i psychicznie...

Owszem, w najtrudniejszych momentach już prawie myślę, że się nie nadaję, że jestem beznadziejna i że nigdy nie uda mi się być dla najbliższych ostoją, ale potem (który to już raz z kolei???...) z całą siła znów do mnie dociera, że chce nadal się starać, bo nic nie jest tak ważne w moim życiu jak to, do czego teraz dążę...
_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
lizelotka



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 789

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach

Skąd: Marki
PostWysłany: Sro Gru 31, 2014 10:19 am    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Łobuz napisał:
Czy mi się ZDARZA?..

Od kiedy się urodził, nie było takiego dnia, żeby nie poświęciła tylko i wyłącznie jemu minimum 2 godzin dziennie. Zwykle jest to więcej (zależy, czy jest w przedszkolu, czy nie). Gdy ja nie mogę - zmienia mnie mąż. W sumie Adaś ma kilka dobrych godzin każdego dnia naszej uwagi...


Hmm... Wiesz Łobuz... ja czytałam Wasze perypetie z przedszkolem Adasia, jak ciężko mu się było zaadaptować. I pamiętam, że Adaś poszedł do przedszkola albo tuż przed urodzinami brata, albo zaraz po. I powiem Ci, że strasznie się dziwiłam, że wybraliście taki trudny moment. I sobie myślę, że to teraz wychodzi w stosunku Adasia do braciszka. No bo zobacz:
Urodził mi się brat i wtedy mama wysłała mnie do przedszkola, w którym być nie chciałem i tyle płakałem, a mama wcale mnie nie sluchała. To przez niego musiałem tam iść, teraz gdy ja jestem w przedszkolu mama spędza cały czas tylko z Jasiem....
Oczywiście małe dziecko aż tak świadomie nie analizuje, ale czuje te zależności. A Adaś jeszcze przeszedł adaptację tragicznie ( moim zdaniem, na podstawie tego co opisywałaś ), więc tym bardziej kojarzy mu się, że tyle się nacierpiał przez Jasia.
No, ale nr 1. - To nie musi być ten powód, dla którego Adas bije brata. Natomiast ponieważ piszesz, że nic nie skutkuje, wydaje mi się, że jednak siedzi gdzieś w Adasiu głęboko żal i zazdrość. Choć może za dużo wymagasz jak na kilka dopiero tygodni stosowania NVC.
Ale nr.2 - Nie znam Adasia wcale, więc Ty na pewno lepiej wyczujesz czy mogę mieć rację, więc nie bierz sobie mocno do serca tego co napisałam. Nawet jeśli po namyśle się ze mną zgodzisz, nie rób sobie wyrzutów, bo niczego tym nie zmienisz, a tylko się zdołujesz. Natomiast możesz podjąć jakieś działania aby jakoś Adasiowi pomóc uporać się z tym.


Łobuz napisał:
Błądzę, jak jakaś ślepa z szukaniem odpowiednich słów, czy przykładów (te wszystkie z książki na niewiele się zdają, w ogóle WSZYSTKO, co gdziekolwiek mogłam znaleźć oraz sama wymyślić to nie dla nas), a mój mały synek pokazuje mi, gdzie te wszystkie moje starania ma - wyżywając się na Jasiu. Już inaczej tego nie potrafię nazwać. Nie wytrzymałam, nakrzyczałam na niego, a mąż postawił go do kąta. Kilka tygodni starań i prób legło w gruzach.


No Łobuz, nie od razu Rzym zbudowano Wink
Nastaw się na to, że jeszcze nie raz Ci się nie uda. Jednak liczy się intencja. Nawet Adaś wyczuje tą różnicę gdy pomiędzy tym, że nie wytrzymałaś a tym, że świadomie z premedytacją nakrzyczałaś. Każdy jest tylko człowiekiem i każdy ma prawo być na granicy. Dla Adasia takie akcje to też nauka, że ludzie mają swoje granice, po ktorych przekroczeniu może być bardzo nieprzyjemnie, więc warto te granice szanować. Oczywiście między teorią a praktyką u dorosłego nawet bywają przepaści, więc tym bardziej u takiego malucha. Nie ma co liczyć, że nagle zacznie wszyściutkie nasze granice szanować. Ale będzie wiedział że są, gdzie są i że przekraczanie ich jest ryzykowne. Oraz, że Ty tak samo masz prawo bronić tych granic ( czyt. nie zgodzic sie na coś, nie wytrzymać czegoś, zdenerwować się ) jak i on ma prawo bronić swoich.

Łobuz napisał:
Ale nie mogę sobie pozwolić moją nieudolnością w stosowaniu zasad NVC na to, aby starszy w końcu zrobił krzywdę młodszemu. Ja będę traciła kolejne dni na szukaniu czegoś, co być może nie istnieje, a Adaś w tym czasie dziesiątki razy pacnie, ściśnie, czy puknie za mocno Jasia...


Łubuz, ale tutaj jeszcze jedna rzecz jest ważna. Są takie momenty kiedy zastosowanie pewnego rodzaju siły jest wskazane. Kiedy przytrzymujesz wyrywające się dziecko próbujące wbiec na ulicę, kiedy złapiesz za rękę wędrującą w kierunku rozpalonego żelazka i tak samo jest w przypadku fizycznego krzywdzenia innych. Masz prawo złapać za rączkę, przytrzymać oraz w tym wypadku wyraźnie ZABRONIĆ. Ale nie na zasadzie, że nie wolno ( bo to słowo dla maluchów jest dlugo zbyt abstrakcyjne i ogólnikowe ), tylko, że TY się nie zgadzasz na to i nie pozwalasz aby bił brata. Koniec kropka i z tym dyskusji nie ma. Mów to ( jak pewnie robisz do tej pory ) wyraźnie i zaznacz, że nie ma tu pola na kompromis czy negocjacje. NIE POZWOLISZ I JUŻ, ponieważ Jasia to boli i nie potrafi się sam obronić. Oczywiście wszystko to spokojnie ( o ile dasz radę ), bez krzyków, ale bardzo stanowczo. Możesz natomiast Adasiowi zaproponować pogadanie o tym jak inaczej może wyrażać emocje w stosunku do Jasia, możesz też próbować podpytywać co czuje gdy przychodzi i "paca" Jasia tak mocno. Czy go wtedy lubi? Czy nie? Czy chce sie z nim w ten sposób bawić? Czy rzeczywiście chce aby się rozpłakał? Czy ten płacz go bawi? Tylko jak najmniej Ty mów, jak najwiecej pytaj i słuchaj, staraj się pytaniami nie sugerować odpowiedzi bo może między wierszami znajdziesz odpowiedź DLACZEGO. Chodzi o to, żeby Adaś wiedział, że nie ma dyskusji w tym temacie ( bo nie ma! ), ale też żeby nie czuł się zostawiony sam na sam z jakimiś emocjami, które go meczą i które w taki niefajny sposób z niego wychodzą. Fajnie by było gdyby udało się dotrzeć do nich, ponazywać je, wytłumaczyć je Adasiowi i razem z nim próbować je okiełznać lub chociaż skierować je w inną, bardziej akceptowalną stronę.

Łobuz napisał:
Tylko że mam wrażenie, że albo za bardzo się zapędziłam w zakazach i krzyczeniu na Adasia i teraz nie potrafię się przestawić, albo po prostu - jak już wcześniej wspominałam - nie mierzę zamiarów na siły...
Przyznaję, od paru dni mam jakąś kumulację złych emocji...


Łobuz napisał:
Jak już pisałam - nie szukam usprawiedliwienia, chcę tylko sama sobie jakoś pomóc zrozumieć, dlaczego jest mi tak ciężko... Czuję się sponiewierana fizycznie i psychicznie...


Łobuz, może spróbuj robić tak: jak masz wolne chwile ( wiem, pewnie nie miewasz takich Twisted Evil ) to siądź sobie spokojnie i wyobraź sobie te najtrudniejsze sytuacje np. gdy Adas bije Jasia albo inne trudne.
Wyobraź sobei ze szczegółami i w róznych wariantach, np. masz ręce w cieście i nie możesz natychmiast podejść, masz wolne ręce o możesz zareagowac od razu, Adaś jest w dobrym nastroju, w zlym nastroju, jest zmęczony, Ty jesteś zmęczona, jest jeszcze w domu mąż, albo go nie ma. Pomyśl o różnych konfiguracjach i zastanów się najpierw jak byś NIE CHCIAŁA zareagować, np:
- krzykiem
- karą
- wewnętrznym zdenerwowaniem
- przekupstwem
- klapsem
- grożeniem
itd.
A potem zastanów się czy w tych różnych sytuacjach w przeszłości były momenty wcześniejsze po ktorych mogłaś poznać, że robi się ślisko i zaraz Adaś znów Jasia będzie męczył. Czy mogłaś wtedy jakoś zareagować by nie dopuścić do takiej sytuacji?
- Może widziałaś, że zaczynał się nudzić i można było go poprosić o jakąś pomoc w kuchni by go zająć, albo poprosić męża by go zabrał na spacer, albo chwilę się z nim potulić, albo jeszcze coś innego...? Może np. powiedzieć, że bardzo bardzo jest Ci teraz potrzebny, bo chciałbyś by zaopiekował sie braciszkiem, zupełnie tak jak Ty to robisz? Czy mógłby zaśpiewać mu piosenkę? Albo "poczytać" książeczkę?
- A może widziałeś, że jest zły ( warto wtedy na szybko przeanalizować dzień i poszukać przyczyny ) i możan było zająć się natychmiast tymi emocjami, pogadać, iść na spacer je wybiegać, wyciszyć bajką, albo siłowankami z tatą, zanim znajdą ujście na główce młodszego brata?
- A może zdarzyło się jeszcze coś innego o czym Ty wiesz, a ja nie co też mogło wyzwolić chęć wyżycia się na Jasiu? I może można było jakoś temu zapobiec.
Jak już sobie to przeanalizujesz to może się zdarzyć, że przynajmniej kilka przypadków "pacania" Jasia odpadnie, bo im po prostu zapobiegniesz.
Co do reszty, warto sobie właśnie w taki spokojny wieczór pomyśleć, co zrobić gdy wyrabiam właśnie ciasto i nie mogę podbiec przytrzymać małej rączki. Może widząc, że podchodzi do brata, nie czekać na to czy go uderzy czy da buziaka, tylko do razu zawołać żeby Ci potrzmał miskę?
Może gdy widać, że jest zły, rączkę przytrzymać, zabronić męczenia brata, ale zaraz od razu podrążyc trochę, zapytać jak dzień minął, czy wszystko ok, czy może zdarzyło sie coś nieprzyjemnego skoro humor taki?
Może gdy widziałaś, że generalnie radosny, zabronić "pacania" i zapytać czy aż tak bardzo się nudzi? Bo jeśli tak, to bicie brata nie jest akceptowalnym przez Ciebie zajęciem i prosisz go by następnym razem przyszedł ( nawet jak jesteś bardzo zajęta - obiecaj mu, że znajdziesz 10 minut żeby pogadać czy wymyśleć zabawę ) i powiedział Ci, że mu się nudzi, że w jego pokoju nie ma nic ciekawego a on by chciał coś porobić fajnego.
No nie wiem, znasz Was, znasz Adasia, pomyśl sobie, pogłówkuj, co możesz powiedzieć, co zaproponować, a nawet jak się bawić z Adasiem jednoczesnie robiąc pizzę ( Ja ostatnio robiąc pizzę właśnie, co chwila składałam zamówienia na różne towary z pokoju dziecięcego i Adaś je na ciężarówce przywoził. Co prawda pod koniec pichcenia miałam górę zabawek w kuchni, ale za to pizzę zrobiłam, z dzieckiem się wybawiłam i spokój miałam. A tak to by mi jęczał przy nodze, że chce się ze mną pobawić... ). Bo jak go zajmiesz czymś ciekawym to nie będzie się tak bratem interesował.

Na sam, samiusieńki koniec apropo tego:


wind_of_hope napisał:
zawsze wszystko pieknie wyglada w ksiazkach,gorzej w realu.


Książki które Łobuz czyta nie są poradnikami, nie dają gotowych odpowiedzi, tylko pokazują jakim działaniem możesz wspierać dziecko, jego samodzielne myślenie, rozwój emocjonlany i społeczny, a jakim to samodzielne myślenie ograniczasz, rozwój emocjonlany i społeczny utrudniasz. A wszystko zależy od priorytetów: czy zalezy Ci na "grzecznym" dziecku tu i teraz, które słuch się Ciebie niemal na każdym kroku, ładnie zjada obiady, przeprasza za wszystko i dzieli się zabawkami? A potem w dorosłym życiu powieli to czego nauczyło sie wdzieciństwie: nie będzie umiał wypowiedzieć swojego zdania, nie będzie umiał odmawiać, będzie płynął z prądem bo przecież zawsze był uczony, że ma jeść tak ładnie jak Zosia, słuchać mamy jak Bartek i nie płakać w autobusie poniewąż wystarczy sie rozejrzeć: nikt inny tego nie robi. Czyli dostosowujemy się do tłumu. Umiejętności nieszlifowane po prostu się nie wykrztalcają. Ja do dzis mam problem z odmawianiem, jestem uzalezniona od opinii innych i ciężko mi moje zdanie głośno wypowiedzieć ( obawiam się śmieszności - wiem, to głupie ).
Czy może jednak zależy Ci na dziecku, które teraz się będzie buntowało, ćwiczyło w mówieniu NIE i w podejmowaniu samodzielnych decyzji, będzie się uczyło się jak rozwiązywać konflikty bez stosowania siły, ale za to z dużym prawdopodobieństwem te wyćwiczone umiejętności zastosuje np. jako nastolatek, mówiąc NIE kolegom proponującym narkotyki i nie oglądając się na ich zdanie i opinię, bo tego od dziecka był uczony, by ufać swoim wyborom i myśleć samodzielnie! Nie będzie się oglądał na innych tylko będzie realizował własne cele, wypowiadał swoje zdanie, nie obawiając się śmieszności, bo będzie głęboko przekonany o jego słuszności. No itd. itd. Przykłady można mnożyć.
--
Łobuz, tu też jeszcze chciałam Ci coś poradzić. Poczytaj książki, artykuły, blogi, ale potem odłóż je na półkę i już nie wracaj. Nie bądź z dzieckiem z książką w ręku. To co przeczytałaś już wiesz, to jest w Tobie, ta wiedza. Praktykę buduj absolutnie sama. Nie odwołuj się co chwila do książki, sprawdzając, że aby na pewno wypowiedziałaś właściwe zdanie. Staraj się być po prostu autentyczna, jeśli nie chcesz na coś pozwolić - nie pozwól, jeśli chcesz - pozwól i nie oglądaj się na to, że dzieci Twoich znajomych tego nie mogą. Jesli coś Ci się nie podoba szczerze i otwarcie mów Adasiowi: nie że nie wolno, to takie ogólne, mów że Ty nie chcesz, Tobie się nie podoba, Ty prosisz aby... Bądź sobą, pewnie nad nerwami warto popracować, ale jeśli masz wybuchowy charakter to Twoje dziecko i to musi zaakceptować. Że czasami nie dasz rady, że wybuchniesz. Dużo ważniejsze w NVC od tego CO robić jest to CZEGO NIE ROBIĆ. I może od tego trzeby by zacząć. Żeby sobie w głowie ułożyć, czego absolutnie w żadnej sytuacji zastosować nie chcesz! A potem po prostu wybierać w tym co Ci pozostaje Wink Adaś nie zawsze musi wyjsć z waszych potyczek zadowolony i spokojny, może być i tak, że wyjdzie zły i zapłakany, bo to nie o to chodzi by było sielsko, anielsko i bezstresowo. Chodzi o to, że ten ewentualny jego żal czy złość wynikał po prostu z powodu Twojej odmowy lub decyzji, a nie np z powodu z kary, krzyku czy szantażu. Bo taki żal i smutek możesz ukoić biorąc dziecko na kolana i tuląc mówić, że rozumiesz, że wiesz, że mu smutno, że slyszysz, że chce bić Jasia ( Shocked mam nadzieję, że tego nie usłyszysz ), ze chce tą zabawkę, że chce wiaderko Julii. Nie możesz mu jednak tego dać ( wiaderka ), nie chcesz kupić ( zabawki ), i absolutnie nie zgadzasz się na bicie brata. I dziecko wtedy choć nieszczęśliwe, wie, że Ty jesteś w jego drużynie, jesteś po jego stronie i jesteś przyjacielem. No nie dasz mu wszystkiego co chce i na wszystko co chce nie pozwolisz, ale i pomożesz mu się z tymi odmowami i zakazami uporać, nie zostawisz go stojącego samotnie w kącie czy siedzącego na karnym jeżyku.
_________________


Przyjdzie taki czas, gdy wyda Ci się, że świat jest Twój... Poczujesz wiatr... powiesz...leć wietrzyku, a on Cię poniesie
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
Łobuz



Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1047

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach

Skąd: WLKP
PostWysłany: Sro Gru 31, 2014 12:31 pm    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

No i miałam wybuch...

Najpierw poranek w nerwach, potem zbiłam moją zamrażarkę, a gdy mąż na mnie nakrzyczał, że mogę połamać szufladę, trzasnęłam drzwiami, zamknęłam się w sypialni i wyryczałam i wysmarkałam połowę rolki papieru toaletowego...

Było mi to potrzebne.
Gdy zeszłam, powiedziałam mężowi, że to nie wina jego, ani dzieci, tylko ciągłego choróbska, które mnie już porządnie wymęczyło (on to rozumiał, wcześniej chciał tylko uchronić naszą biedną zamrażarkę przed zdemolowaniem, a nasz budżet domowy przed dodatkowym wydatkiem - dlatego krzyknął, bym się opamiętała), a Adasia przeprosiłam i spytałam, czy będzie się na mnie gniewał, oczywiście powiedział, że nie.

[quote]Urodził mi się brat i wtedy mama wysłała mnie do przedszkola, w którym być nie chciałem i tyle płakałem, a mama wcale mnie nie sluchała. To przez niego musiałem tam iść, teraz gdy ja jestem w przedszkolu mama spędza cały czas tylko z Jasiem....
[code]

Tak, tak, to czułam już odkąd wróciłam ze szpitala.
Wiedziałam już zanim urodziłam, że będzie ciężko mojemu starszemu synkowi, dlatego staraliśmy się z mężem, jak mogliśmy, by mu pomagać.
Niestety miałam tak ciężki poród, że we wrześniu nie byłabym w stanie zajmować się dwójką maluchów w domu... Ledwie się ruszałam i dziękowałam Bogu, że Jaś ciągle śpi... Gdy mąż wracał z pracy, przejmował pałeczkę, zajmował się wszystkim. Z Adasiem bawiłam się wtedy głównie na leżąco...

Dziś zaczynam od nowa.
_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum medyczne -> Dziecko Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 39, 40, 41  Następny
Strona 4 z 41

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group