Szukaj
FAQFAQ SzukajSzukaj UżytkownicyUżytkownicy GrupyGrupy ProfilProfil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości RejestracjaRejestracja ZalogujZaloguj

Kilka problemów ze swoją osobą.

Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum medyczne -> Zdrowie psychiczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Not A Chance.



Dołączył: 26 Mar 2008
Posty: 14

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach

Skąd: Z wewnątrz.
PostWysłany: Sro Mar 26, 2008 7:52 pm    Temat postu: Kilka problemów ze swoją osobą. Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Nie jestem pewna, czy rzeczywiście coś się dzieje, czy tylko - jak zwykle - przesadzam, zapędzam się dalej w hipochondryczne domniemania, ale wydaje mi się, że jednak może ze mną być coś nie tak. Doszłam do wniosku, że nie mam innego wyjścia, jak tylko podzielić się swoją osobowością z kimś, kto być może będzie w stanie określić mnie, w jakikolwiek sposób - powiedzieć, czy coś mi dolega, wszakże nie wiem, czy cokolwiek w ogóle takiego istnieje. Od jakiegoś czasu obserwuję sobie gromadę różnych zachowań. Nie znam się zbytnio na psychiatrii, dlatego kolekcjonowałam wszystkie 'dziwne', i 'mniej dziwne' zresztą też, rzeczy dotyczące mnie, w głowie, i teraz spróbuję wszystko to przełożyć na klawiaturę.
Otóż, przede wszystkim, mam bardzo niską samoocenę, żadnego poczucia własnej wartości, zero pewności siebie. Najchętniej zrównałabym się z błotem i przestała istnieć, dosłownie nienawidzę każdej cząstki siebie. Wydaje mi się, że jestem najgorszym, wyplutym zerem, pozbawionym oryginalności, żałosnym, irytującym, niewartym niczego. Wstydzę się swoich zaplutych re.akcji, swoich myśli i stwierdzeń, prostackich zachowań, dążeń i przeszłości, przekonań, prób i starań. Nie chcę ich znać, żałosnej, irytującej siebie, nienawidzę najbardziej tej siebie, która przeminęła, która odbija się w zażenowanych spojrzeniach ludzi. Jestem żałosna, żałosna, żałosna, nienawidzę się za to. Chciałabym to wszystko zerwać, i żyć nowym życiem, ale każda próba spełza na niczym. To mnie niezwykle frustruje, i powoduje, że mam ochotę wypruć sobie żyły z rozpaczy: znów mi się nie udało. Nie odnajduję żadnych sprzyjających aspektów swojego życia. Jestem niczym i szmatą.
Zauważyłam także, że przed koleżankami gram kogoś innego, słucham czasem tego, co mówię, jak się zachowuję, i mam ochotę oderżnąć sobie głowę. Zachowuję się jak nie ja, odśpiewuję znany sobie schemat, udaję kogoś, kim nie jestem. Próbuję zachowywać się przystępnie, tak, by mnie rozumiano i akceptowano, ale widzę, że nie osiągam żadnych z zamierzonych celów: staję się opuszczoną, niezrozumianą i żałosną, beznadziejną, niezadowloną z siebie idiotką. Jak mogę tak chrzanić sobie życie, tego nie rozumiem. Chcę, by moje koleżanki uważały mnie za kogoś, kim faktycznie jestem, ale nie umiem dopiąć swego, dopiąć tego celu. Na ich potrzeby przeistaczam się, na tę jedną, krótką chwilę, a później znów staję się sobą. Tylko dla koleżanek udaję kogoś innego - ale czemu, skoro nie chcę? Czy aż tak się przyzwyczaiłam?
Druga sprawa, nie pozwalam sobie na szczęście: kiedy tylko odczuwam nagły napływ szczęścia, natychmiastowo opróżniam się z niego, nie mogę znieść jego ogromu. Momentalnie wynajduję sobie powód do zmartwień, by tylko się nie cieszyć. Tak, jakby szczęście miało zburzyć coś we mnie, spowodować większy natłok myśli i problemów, czy także boję się ewentualnych, późniejszych wyrzutów sumienia. Nie chciałabym, by tak się stało, boję się niekontrolowanej radości.
Następna rzecz, wstydzę się i boję ludzi, jednocześnie ich nienawidząc. Nie chcę, nie umiem i nie mogę z nimi normalnie rozmawiać, nie ja. Oczywiście, rozmawiam z ludźmi, ale wtedy nie jestem sobą, nie zachowuję się jak ja. Nie jak prawdziwa ja. Rozmawiając z ludźmi, mam chęć jedynie pluć sobie w brodę, za beznadziejność, z jaką im siebie prezentuję, jakbym chciała, a nie mogła. Dlatego też wolę w ogóle nie otwierać ust. Jednakowoż rola milczka też mnie frustruje, wyciska żałosne słowa, których później mi wstyd. Błędne koło, które mnie uśmierza.
Jeśli mówić o jednym z fizycznych objawów, mam wrażenie, że moje ciało się zniekształca: każdego dnia wyglądam inaczej. Nie rozpoznałabym siebie nigdzie. Mój głos i ciało każdego dnia przeistaczają się, ciągle wyglądam dla siebie w lustrze inaczej. Nie wiem, czemu.
Często też, gdy urywa mi się racjonalne myślenie, kiedy odpływam - zdarza się to często, przyłapuję się na próbach sprawienia, by wypłynęły mi oczy, a także, by zerwać sobie jedną warstwę języka. Zwyczajnie: kiedy przestaję skupiać się na własnej osobie, nerwowo próbuję zębami oderwać którąś część języka, i często czuję, jakby prawie mi się udawało. Podobnie z oczami, skupiam się i skupiam tylko na tym, by wypłynęły, aż w końcu odczuwam nikle, że faktycznie, roztapiają się i płyną mi po policzkach, niczym łzy, a ja przestaję widzieć. Podobnie dzieje się, gdy założę spodnie, nieco ciaśniejsze: cały czas odnoszę wrażenie, że coś pod nimi prześlizguje się w górę mnie, coś większego, niż by mogło się zmieścić, może szczur. Dosłownie czuję, jak sunie w górę po moim kolanie. Często próbuję go złapać, zanim zdążę się powstrzymać. Kolejna dziwna rzecz, ciągle muszę mieć coś w ustach. Kiedy nie skupiam się na niczym, na pisaniu, słuchaniu, czy rozmowie, muszę coś żuć. Zwłaszcza przy komputerze, czegokolwiek bym nie robiła, momentalnie, poza swoją świadomością, biorę pierwszą lepszą rzecz z rzędu, i po godzinie, gdy się ocknę, zastaję samą siebie, otępiałą, z zakrętką czy długopisem przemielonym w zębach. Kolejne to, że moje włosy strasznie mi przeszkadzają, czegokolwiek bym z nimi nie zrobiła. Ciążą mi na głowie, czasem mam ochotę je sobie powyrywać, i istotnie, robię to, wściekła jak nie wiem co. Włosy są moimi wrogami. Chcą zaprowadzić mnie na dno. Nienawidzę włosów, mam wrażenie, że knują przeciwko mnie.
Lubię obserwować swoje zgięcia w palcach i sploty żył, wydają mi się fascynujące, czasem nie mogę oderwać od nich oczu. Wiodą mnie dokądś, gdzie nie był nikt, czuję to.
Panicznie boję się ścian, uważam, że próbują mi coś przekazać, ale nie wiem, co, nie chcę tej niewiedzy, tego niezrozumienia. Nie lubię patrzeć na ściany. Przerażają mnie. Czasem słyszę, jak rżą ze mnie złowieszczo, jak cieszą się z moich niepowodzeń, jak nabijają się z mojego żałosnego jestestwa. Ogółem dość często zdarza mi się słyszeć głosy, czy raczej, przeistaczać w głosy inne dźwięki, zupełnie zwyczajne. Gdy na przykład chodzę po domu, zupełnie cichym, mam wrażenie, że szuranie moich stóp to wyraźne słowa, czyjeś słowa. Czasem potrafię je rozpoznać, krzyczą coś zwykle, ale są stłumione, najczęściej mówią tak, jakby mnie obrażały, dokuczają mi. Słyszę słowa w dźwięku klawiatury, przełykaniu własnej śliny, wietrze, szeleście kartki, bluzki. Gdy nie słyszę głosów, słyszę kroki. Mam wrażenie, że cały czas ktoś kroczy niedaleko. Boję się tego 'kogoś'. Gdy na przykład słucham muzyki, mam wrażenie, że przez bębny, gitary i wokal, przedziera się krzyk, woła mnie po imieniu, czegoś chce, jest wściekły, niekiedy przypomina mi głos mojego taty, wtedy wzdragam się cała, umieram ze strachu.
Kiedy piszę coś na komputerze, odwrócona plecami do wejścia, co chwilę muszę się odwracać, bo mam wrażenie, że ktoś za mną stoi. Dosłownie, chwilami jestem tego pewna, czuję czyjąś obecność, muszę się co pięć minut odwracać, by się upewnić, że jestem sama.
Wydaje mi się, że mój język jest za duży, przeszkadza mi, nie mogę trzymać go spokojnie.
Bardzo boję się krytyki, a odnoszę wrażenie, że wszyscy wkoło mnie krytykują. Unikam ludzi, a jednocześnie chcę zwrócić na siebie ich uwagę.
Także panicznie boję się ciemności, przeraża mnie każdy cal owej, a nie jest to zwykły strach przed nie widzeniem wszystkiego, tylko, ogromny lęk przed tym, co za ciemnością może się kryć. Zawsze muszę zamknąć wszystkie szuflady i szafy, zapalić małą lampkę, upewnić się, że nigdzie nie ma żadnych podejrzanie wyglądających kantów, i dopiero wówczas "gotowa" jestem zgasić główne światło, choć nadal się bojąc. W nocy często nie śpię, tylko leżę, i oddaję się swojemu lękowi. Czuję, jak zewsząd zbliżają się do mnie ciemne postaci, ale jestem zbyt przerażona, by się ruszyć i je odpędzić. Boję się jakichkolwiek dźwięków, które może wydobyć z siebie ciemność.
Zadręczam się wspomnieniami przeszłości, nie chcę poznać siebie, próbuję być taka jak inni, obsesyjnie wszystkim zazdroszczę, odczuwam stały lęk przed przyszłością, niepokój z nią związany, ponadto wszystkich uważam za nastawionych przeciwko mnie, knujących spiski, fałszywych. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, by mnie nie oszukali. Sama maniakalnie wszystkich oszukuję. Czuję ciągły stres, strach, niechęć, niepokój, podejrzenie, zmęczenie. Jestem wykończona samą sobą.
Każego dnia czekam, by coś się odmieniło, zmieniam się, by tylko czuć się lepiej. Jednego dnia ratuję umierające wróżki, wierzę, że mnie oberwują, innego marzę, by przenieść się na piracki statek, a następnego, pędzę do biblioteki uczyć się czarnej magii, w głębokiej wierze, że to mi pomoże w drodze do odnalezienia samej siebie. Naiwna jestem, ponieważ chcę, by wszystko, w co uwierzę, mi pomogło - dlatego chwytam się dosłownie każdej z możliwości. Modlę się do piratów, wróżek, Piotrusia Pana, demonów, szatanów, bogów obcych religii, żywiołów - o pomoc dla samej siebie, jednocześnie wszystkich ich nienawidząc, pragnąc, by zginęli.
To opisywanie bardzo mnie zmęczyło. Czy dzieje się ze mną coś złego?

Chciałabym nie być ignorowana! Czy to mało interesujące?


-----edited by emilka----
zmianiłam tytuł, gdyż samo "pomoc" nie dużo mówi


---edited by karioka---
Nie pisz dwóch postów pod sobą, jeśli nikt nie odpisał spokojnie poczekaj na odpowiedź.



-------edited by yalissea--------
to i jak jeszcze coś dodam - używaj akapitów.. bo tej wiadomość nie sposób przeczytać... Confused


Ostatnio zmieniony przez Not A Chance. dnia Czw Mar 27, 2008 4:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
karioka
Przyjaciel forum


Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 843

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 4 podziękowań w 4 postach


PostWysłany: Sob Mar 29, 2008 12:07 am    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Przeczytałam cały Twój post i pierwsze pytanie jakie mi się nasuwa to: ile masz lat? Wbrew pozorom we wszystkich historiach psychologiczno-psychiatrycznych wiek ma ogromne znaczenie... Wink
_________________
I'm your little butterfly... Wink
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
Kinia_18
Przyjaciel forum


Dołączył: 03 Lip 2007
Posty: 712

Wysłał podziekowań: 0
Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach

Skąd: z internetu
PostWysłany: Sob Mar 29, 2008 6:06 pm    Temat postu: Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

No historia niczym z jakiejś opowieści. Ciekawie piszesz masz chyba do tego talent. No ale to nie temat z tym związany. W psychologii i psychiatri jest wiele schorzeń o podobnych obiawach i nikt pewnie konkretnie ci tu nie odpowie. Najlepsze wyjscie bedzie pójść do lekarza, jednak pewnie niemasz ochoty. Niektóre objawy są podobne do schizofremi a niektóre do depresji. No ale to pewnie i tak co innego. Moja znajoma tez miała takie wrażenie że słyszy głosy. Z wiekiem jej to mineło. No a z tym odwracaniema się to ja mam też tak. No ale co tu gdybac najlepiej wizytaq u lekarza.
_________________
Wszyscy Ci których dotknie Miłość stają się nieśmiertelni, żyją w sercach tych, którzy tą miłością ich obdarzyli.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum medyczne -> Zdrowie psychiczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group