Szukaj

Epidemie z przeszłości, które budzą niepotrzebne obawy

Podziel się
Komentarze0

Różne warunki życia i środowiska zmuszają wirusy do adaptacji. Niektóre z nich znikają pod wpływem szczepień, podczas gdy inne stają się aktywne z powodu zachodzących mutacji. Bakterie i wirusy żyły na Ziemi zanim jeszcze pojawił się człowiek i nie ma żadnych powodów ku temu, żeby tych mikroorganizmów w dzisiejszych czasach nie było.



Jeżeli nawet o niektórych wirusach praktycznie już nie mówimy - na przykład, wirus ospy albo wirus choroby Heinego-Medina, to właśnie dzięki masowym szczepieniom populacji, a także dzięki lepszemu zdrowiu ogólnemu. Na przykład wielkie fale głodu, które były doświadczeniem naszych przodków, znacząco osłabiały zdrowie dawnych pokoleń.

Jeżeli z kolei inne wirusy w dalszym ciągu są w stanie powodować epidemie - takie jak ostatnia epidemia odry albo świńskiej grypy - to dlatego, że poziom szczepień na łonie populacji jest niski, czyli nie na tyle wysoki, aby był w stanie zatrzymać zarażenia. Istnieje także możliwość, że dotychczasowe szczepionki nie są skuteczne w 100%.

Czy należy się więc bać powrotu grypy hiszpanki, która uśmierciła ponad 40 000 000 ludzi w okresie 1918 -1919? Jak uważa profesor Stahl z Uniwersyteckiego Centrum Szpitalnego CHU Grenoble, taka sytuacja jest mało prawdopodobna.

Profesor Stahl wyjaśnia: - W odróżnieniu od słynnej zimy z 1918 roku, nie jesteśmy na etapie końca wojny światowej, nie jesteśmy źle odżywiani. Nasze szpitale mają dobrze wyposażone jednostki reanimacyjne. Inaczej mówiąc, gdyby ptasia grypa zaraziła człowieka i spowodowała epidemię na zachodzie, na pewno zabiłaby wiele osób i zakłóciła gospodarkę wielu krajów, ale nic nie pozwala powiedzieć, że spowodowałaby ona śmierć milionów.


Nie mamy również czego obawiać się ze strony dżumy i trądu, które są dawnymi chorobami bakteryjnymi, wrażliwymi na nasze antybiotyki. Umiemy sobie z nimi radzić. Jeżeli więc opłakujemy jeszcze co dwie minuty nowy przypadek trądu na świecie oraz kilka ognisk dżumy (17 przypadków w Peru w 2010 roku, "mała epidemia" w Libii w 2009 roku, 2 118 przypadków naliczonych przez Światową Organizację Zdrowia w 2003 roku), to z powodu godnej pożałowania higieny oraz trudnego dostępu do opieki lekarskiej na łonie niektórych populacji. Na pewno nie dlatego, że nie ma leków na te choroby.


- Poza tym możliwe jest, że choroby te były w przeszłości przeceniane - wiele dolegliwości musiało być błędnie sklasyfikowanych jako „dżuma”, ponieważ lekarze nie mieli odpowiednich narzędzi diagnostycznych - precyzuje jeszce prof. Stahl.

Jeżeli zaś chodzi o gruźlicę - ostatnio dużo się o niej mówi z powodu niewielkich epidemii, do których dochodzi w najbiedniejszych krajach na tym świecie. Dlatego ważne jest, aby wykrywać je jak najwcześniej i wdrażać skuteczną antybiotykoterapię, trwającą średnio od 6 do 8 miesięcy.

Pozostają jeszcze choroby przenoszone drogą płciową. Nawet jeżeli niektóre z nich prezentują rosnący poziom infekcji, takie jak rzeżączka i syfilis, to ważne jest, że można je skutecznie leczyć.

Malaria - temat aktualny

Jeżeli chodzi o wirusa HIV, jesteśmy jeszcze daleko od końcowego celu, którym jest całkowita eliminacja tej choroby. Z całą pewnością, dzięki lekom i nowym strategiom walki, życie zarażonych osób nie jest już tak zagrożone. Nie oznacza to jednak zakończenia poszukiwań. - Przede wszystkim techniki wykrywania wirusa nie są wystarczające, tak samo jak i dostęp do leków w niektórych regionach świata - jak podkreśla profesor Lionel Piroth z Uniwersyteckiego Centrum Szpitalnego CHU w Dijon.

- Poza tropikalnymi chorobami zakaźnymi, które w dalszym ciągu są zagrożeniem, a także malarią, której postać odporna na leki nie przestaje rozpowszechniać się w Afryce i w Azji, tak naprawdę nie ma żadnego poważnego zagrożenia zdrowotnego, które przetrwałoby od czasów średniowiecza - konkluduje profesor Stahl.

Komentarze do: Epidemie z przeszłości, które budzą niepotrzebne obawy

Ta treść nie została jeszcze skomentowana.

Dodaj pierwszy komentarz