Szukaj

Ból w piersi nie zawsze wymaga badania wytrzymałościowego

Podziel się
Komentarze0

Ludzie, którzy przychodzą na oddziały ratunkowe skarżąc się na ból w piersi, często są kierowani na badanie, które niewiele im pomaga, stwierdza nowe badanie, przeprowadzone przez naukowców z centrum medycznego Baystate Medical Center w Springfield, Massachusetts, w Stanach Zjednoczonych.



W większości przypadków, jak stwierdzili naukowcy, ludzie mają negatywny wyniki na to, co jest znane jako badanie wytrzymałościowe, ale nawet ci pacjenci, którzy mają anormalne wyniki, rzadko otrzymują leczenie albo mają zawał serca nieco później.

Pomiary wytrzymałości mierzą to w jaki sposób serce pompuje krew, kiedy dana osoba jest aktywna, w porównaniu do tego, kiedy dana osoba jest w stanie spoczynku. Pacjentów zazwyczaj prosi się o spacer na bieżni stacjonarnej albo o wykonanie jakiegokolwiek ćwiczenia fizycznego. W tym samym czasie, serce pacjenta jest podłączone do maszyny, która mierzy jego aktywność.

Rezultaty najnowszego badania pokazały to, co specjaliści podejrzewali od dość dawna: tego typu badania są przeprowadzane prawdoposobnie zbyt często, stwierdza doktor Troy Madsen, profesor z uniwersytetu University of Utah School of Medicinie, niezwiązany z tymi pracami.

Kiedy dany pacjent pojawia się na oddziale ratunkowym z bólem w klatce piersiowej, lekarze mogą przepisać test wytrzymałościowy, aby przekonać się czy ta osoba nie ma choroby serca. Następnie, taka osoba powinna być monitorowana w szpitalu, albo przejść operację w szpitalu bądź otrzymać leki. Jeżeli test wytrzymałościowy jest w porządku, taka osoba zostaje odesłana do domu.

A teraz, doktor Srikanth Penumetsa oraz jego zespół, opublikowali swoje badania na ten temat w przeglądzie medycznym Archives of Internal Medicine. Naukowcy chcieli dowiedzieć się, czy praktyka przeprowadzania tego badania na ludziach przyjętych do szpitala z bólem w piersi, faktycznie pomaga w wykrywaniu tych, którzy w ostatecznym rozrachunku skończą jako ofiary zawalu serca, w ciągu kilku miesięcy po pierwszej wizycie w szpitalu.

Naukowcy przyjrzeli się więc rejestrom szpitalnym na temat około 2 100 pacjentów, którzy byli przyjęci w ciągu dwóch ostatnich lat do ich szpitala, czyli do centrum medycznego Baystate Medical Center. Okazało się, że siedmiu na każdych dziesięciu pacjentów przeszło badanie wytrzymałościowe, a u 12% wyniki okazały się anormalne.


Ze 184 pacjentów, którzy mieli anormalne rezultaty, 23 przeszło kolejne badania, a 10 pacjentów skończyło na stole operacyjnym, gdzie przeszli procedurę wszczepienia stentów bądź bajpasów (wprowadzenie do tętnicy balonu, który rozciąga naczynie krwionośne, a następnie wprowadznie rurki, która utrzymuje arterię otwartą, umożliwiając przepływ krwi).

Większość kolejnych badań, które przeprowadzano u pacjentów z anormalnymi wynikami, to były angiogramy, które polegają na wprowadzaniu rurki do naczynia krwionośnego, oznaczaniu krwi markerem oraz przeprowadzaniu badania rentgenowskiego przepływu krwi.

Doktor Troy Maden stwierdza: jestem zaskoczony, że większość ludzi nie przechodzi kolejnych badań.

Ale doktor Srikanth Penumetsa wyjaśnia, że nie wszyscy pacjenci wymagają angiogramów po anormalnym wyniku testu wytrzymałościowego. Naukowiec jeszcze dodaje: nie uważam, że ta liczba powinna być większa.


W ciągu miesiaca po wypisaniu ze szpitala, siedmiu pacjentów objętych badaniem ucierpiało z powodu zawału serca. Czterech z nich przeszło badanie wytrzymałościowe. Doktor Srikanth Penumetsa mówi: rezultaty naszego badania pokazują, że badanie wytrzymałościowe wcale nie obniża ryzyka wystąpienia zawału serca w ciągu kolejnych trzydziestu dni.

Ponieważ nie udało nam się wykazać, że badanie wytrzymałościowe obniża ryzyko zwału serca, absolutnie nie ma potrzeby, żeby przeprowadzać je rutynowo,
stwierdzają autorzy badania w artykule opublikowanym w Archives of Internal Medicine.

Doktor Anthony Napoli, niezwiązany z tym badaniem lekarz z oddziału ratunkowego w szpitalu Rhode Island Hospital, profesor w szkole medycznej Brown Medical School, mówi: dobrym punktem, gdzie można zacząć redukować liczbę niepotrzebnie przeprowadzanych badań wtrzymałościowych, to pacjenci z niskim ryzykiem zachorowania na chorobę serca. Pozwoli to zredukować nie tylko liczbę niepotrzebnie przeprowadzanych badań wtrzymałościowych, ale również utrzymać jakość tego badania, jego skuteczność oraz bezpieczeństwo.

Doktor Srikanth Penumetsa sugeruje jeszcze, że po krótkiej obserwacji w szpitalu, i po tym, jak już zawał serca zostanie wykluczony przez inne badania, pacjenci mogą być odsyłani do domu i obserwowani przez kolejne kilka dni przez własnego lekarza w jego gabinecie.

Doktor Anthony Napoli dodaje jeszcze, że idea, aby ograniczyć przeprowadzanie testów wytrzymałościowych jedynie do tych ludzi, których dotyczy wysokie ryzyko zawału serca, powinna najpierw być dogłębnie przebadana, zanim będzie można ją powszechnie zalecać.

Co więcej, z takim badaniem wytrzymałościowym mogą wiązać się także pewne zagrożenia. Na przykład, jeżeli ktoś błędnie uzyskuje anormalne wyniki (fałszywie pozytywne), taka osoba może zupełnie niepotrzebnie zostać poddana innym inwazyjnym procedurom, z którymi wiąże się ryzyko uszkodzenia nerek.

Badanie wytrzymałościowe może również skutkować zbyt prędką diagnozą choroby serca, a pacjent może w związku z tym przechodzić interwencje takie jak angioplastyka albo bajpasy serca, wyjaśnia jeszcze doktor Srikanth Penumetsa.

Aczkolwiek, stwierdza od razu naukowiec, w naszym badaniu naprawdę niewielu pacjentów miało którąkolwiek z tych interwencji, nawet w przypadku pozytywnych wyników. W każdym razie, lekarze powinni rozważać wszystkie za i przeciw stojące za tego typu badaniem, a szczególnie to, że można przeoczyć naprawdę czający się gdzieś tam zawał serca.

Komentarze do: Ból w piersi nie zawsze wymaga badania wytrzymałościowego

Ta treść nie została jeszcze skomentowana.

Dodaj pierwszy komentarz